[size=large]Rozmowa ze zwycięzcami trasy EXTREME
na Lion Winter Challenge 2004 –
drużyną Fjord Nansen Team Gdynia.[/size]

[i]skład (od lewej)[/i]
Andrzej Ulidowski (AU), Tomasz Boba (TB), Justyna Frączek (JF), Grzegorz Foremny (GF)

[img]/xoops/modules/wfsection/images/article/fjordnansen.jpg[/img]


[b]Jak odbieracie ten rajd na tle swojego doświadczenia? Czy był on trudny?[/b]

TB – Rajd nie tyle był trudny, co moim zdaniem był najcięższy.

AU – Dla mnie był to również najcięższy rajd. Zdecydowały o tym warunki śniegowe i temperaturowe. Wcześniej kiedy startowałem w zimowym rajdzie, to odległość była niewiele ponad 100km, więc wysiłek zamykał się w granicach 24h. A tu jak musisz iść ponad dwie doby i walczyć w śniegu, to trochę to daje w kość. Wydaje mi się, że jak na takie warunki śniegowe, to byliśmy za słabo przygotowani. Mało komfortowo się czułem, walcząc w tym głębokim śniegu i gdy przychodziło przedzierać się z przodu.

GF – Ja też się zgodzę, że był to jeden z najcięższych rajdów, chociaż tutaj nie doskwierał mi brak snu, jak na innych rajdach, przespaliśmy na przepaku ponad dwie godziny. Wynikało to bardziej z taktyki niż z potrzeby. Na letnich rajdach musimy walczyć ze snem, a tu tego nie było. Tutaj walczyliśmy natomiast z dużym mrozem, szczególnie dawał nam w kość w nocy oraz na rowerach.

JF – Z mojego…. niedoświadczenia wynika (bo nie mam doświadczenia w rajdach) Uważam, że było bardzo ciężko – przebijanie się na początku przez ten śnieg to była najgorsza praca dla mnie i brak energii na dalsze etapy.

[b]Czy pojawiła się w którymkolwiek momencie myśl o wycofaniu się?[/b]

JF: Tak… 10 metrów przed metą (śmiech).

TB: Mamy takie doświadczenie ze schodzeniem z trasy, że wiemy, że nie można nawet tak myśleć. Nasze pierwsze rajdy już tego nas nauczyły. To nawet nie może przejść przez głowę.

AU: Kiedy mamy trudne momenty to szukamy dobrego punktu zaczepienia i rozwiązania tego problemu.

TB: Bardziej rozwiązania problemu niż myślenia, że można zrezygnować.

JF: Jak się chce w danym momencie zrezygnować, to trzeba się przespać.

GF: Ja się zastanawiałem, jak Justyna na to patrzy – czy o tym nie myśli, ale okazała się naprawdę twardą dziewczyną.

JF: Ja się najbardziej zastanawiałam na biegówkach, czy się wycofam, a później było już lepiej.

AU: Ale wtedy to chyba najwięcej zespołów się zastanawiało…(śmiech).

[b]Czy podobała się wam trasa? Czy zwracaliście uwagę na widoki?[/b]

AU: Dla mnie Szczeliniec był rewelacyjny – ta wysokość, z której zjeżdżaliśmy i panorama. Mięliśmy szczęście, że księżyc był w pełni i świecił tak fajnie, do tego mgły…

JF: Było widać tylko cienie gór w oddali.

AU: Mi podobała się też trasa piesza do Szczelińca – grzbietami tych wszystkich górek. Nocny zimowy krajobraz górski oświetlony księzycową poświatą.

GF: Ja widzę, że wy zmęczeni nie byliście, bo wszystko dobrze pamiętacie… Ja tam nic nie pamiętam (śmiech).

TB: Mnie szczególnie utkwiły w głowie te mosty linowe nad wodospadem Wilczki. A Andrzej jak się okazało nie zobaczył żadnego wodospadu!

GF: A propos trasy, to ja myślę, że organizatorzy powinni pomyśleć nad rozwiązaniem tych problemów z przecieraniem szlaków. Na trasie padały takie hasła, że można to rozwiązać w ten sposób, że w niektórych miejsca trasy będzie skorelauf, a przed zawodami drużyny muszą wcześniej zadeklarować, według jakiej kolejności będą zaliczać punkty. Może to jest rozwiązanie tej patowej sytuacji.

[b]Czy to jest wasz pierwszy start z dziewczyną w składzie?[/b]

TB: Nie mieliśmy jeszcze przyjemności.

AU: Mój nie pierwszy. Ja w pierwszym swoim rajdzie w życiu startowałem z dziewczyną i dobrze się nam układało. No, może jeszcze tempo nie było takie wysokie, jak podczas Salomon Trophy w Bieszczadach. Startowalismy tam w zespole z Karolą Malecką. Start z dziewczyną chyba zależy od umiejętności znalezienia wspólnego języka.

[b]To był Zakaz Zwałki ?[/b]

AU: Tak, tak – Zakaz Zwałki – jeszcze dziś mam taką koszulkę.

[b]Jak wam się układały relacje w czasie rajdu?[/b]

JF: Biliśmy się. Przyłożyłam dziś Andrzejowi za cały rajd.

AU: Wydaje mi, że dziewczyna łagodzi trochę spięcia w drużynie. Bo czasami, jak są sami faceci, to potrafią sobie konkretnie coś powiedzieć. Może być również tak, że zespoły z kobietą szybciej się poruszają.

GF: Wydaje mi się, że tak może być – dziewczyna dodatkowo motywuje facetów, ambicja nie pozwoli im, żeby ona była lepsza od nich. Wiadomo, że są momenty różne – trudne – raz przychodzą na tą osobę, raz na drugą. I wtedy, gdy w tym trudnym momencie trzeba walczyć, a patrzę że Justyna mnie wyprzedza, no to co? Myślę, że nie dam się…

JF: Wzbudza ambicje…

[b]Jak to było na rowerach? Radziliście sobie, chłopaki?[/b]

AU: Ja to chyba najsłabiej.

GF: Z Justyną było ciężko – widać, że jest wyjeżdżona…

[img align=right]/xoops/modules/wfsection/images/article/fjordy2.jpg[/img][b]A narty? Czy wszyscy macie wcześniejsze doświadczenie z nartami ?[/b]

GF: Ja mam chyba największe, bo dwa dni przed zawodami kupiłem biegówki za 150zł komplet. (śmiech).
TB: Może większe nie… Muszę przyznać, że doświadczenie na nartach nie grało tu zbyt dużej roli. Tym razem to był bajer, nie żadne ściganie się.

AU: No tak, ale w innych, powiedzmy, uwarunkowaniach śniegowych dostalibyśmy chyba tęgie lanie.

TB: Ja się tam wcale nie czuje słabo na biegówkach, myślę, że mógłbym sobie poradzić… Trzeba było dać szansę.

[b]A nie macie odczucia, że sporo energii straciliście na nartach?[/b]

TB: Przez narty na pewno. Trudno nam było podchodzić na nartach pod strome wzniesienia, a rakiet nie mieliśmy. A jak się zdjęło narty, to człowiek się zapadał po kolana, po pas. Były dwa wyjścia: albo tyrać na nartach, albo tracić siły brodząc po pas w śniegu.

[b]Czy to był najtrudniejszy odcinek ?[/b]

TB: Najtrudniejszy. Ale to było tak ustawione, że zaraz po podejściu był jakiś zjazd, gdzie doganialiśmy czołówkę, która miała tempo bardzo wolne, dlatego, że trzeba było tam torować. To nas ratowało. Bo gdyby oni narzucili mocne tempo, to moglibyśmy już nie dogonić…

GF: Dla mnie najtrudniejszym odcinkiem był ten ostatni trekking, gdzie musieliśmy biec około 20km i to połowę trasy pod górę. Potem na mecie czułem się dokładnie zajechany. Jeszcze tak się nigdy nie czułem.

[b]Jak wyglądała rywalizacja na trasie? Mieliście czasem kontakt wzrokowy z innymi teamami?[/b]

GF: Salomony i Finowie deptali nam po piętach. Wcześniej to my ich goniliśmy, ale od Szczelińca udało nam się utrzymać na pierwszej pozycji, aż do mety.
TB: Pod koniec – na tych dwóch ostatnich etapach było dużo zadań specjalnych. Tam się wymijaliśmy. Widzieliśmy na przykład, że oni wchodzą za nami do podziemi, albo my jeszcze jesteśmy na zadaniu, a oni już wchodzą.

JF: Najmniejszą różnicę mieliśmy na kopalni złota. Tam było 13 minut. Salomony nas zdopingowały. Musieliśmy szybko podjąć decyzję, czy idziemy później przez las, czy asfaltem. Doszliśmy do wniosku, że nie ma sensu się przebijać przez śnieg i torować innym drużynom drogę. W kopalni popłynęliśmy łódką – Andrzej się ubrał w skafander…

AU: Tam miałem chwilę zwątpienia, bo mapa sztolni nie miała skali… Punkt kontrolny był niedaleko od skrzyżowania korytarzy – minąłem je, a potem szedłem i miałem już wrócić, bo wydawało mi się, że nie zauważyłem tego punktu kontrolnego. Chciałem wracać jak przeszedłem już kilkaset metrów – 200-300 na pewno.

GF: Już się trochę niepokoiliśmy o Andrzeja, czekaliśmy w łódce, z drugiej strony biegł już Paweł Dybek. Z mapy wynikało, że Andrzej powinien wrócić za pięć minut, a ciągle go nie było…

[b]Czy planujecie kolejne starty w tym składzie?[/b]

TB: Myślę, że w tym składzie wystartujemy w mistrzostwach Europy. Jak mamy już banknot na 2500 Euro, to nie wiem, czy jest zespół, który by nie chciał z niego skorzystać.

AU: Wiadomo, że trzeba jeszcze wszystkie te tematy przemyśleć i rozważyć, jakie są możliwości.

[b]Czy – gdy startowaliście – zaproszenie na Mistrzostwa stanowiło wasz cel?[/b]

GF: Ja powiem szczerze, że podczas zawodów nawet przez chwilę o tym nie pomyśleliśmy. Wiedzieliśmy o tym, ale ani przez sekundę nie miało to znaczenia na trasie.

TB: Ja powiem tak: gdybym startując nie chciał wygrać, to nawet bym nie podchodził do startu. Zawsze, jak staję na starcie, to po to, by wygrać.

AU: Ja myślę trochę inaczej. Bo mi nie chodziło o to, że najważniejsze jest wygrać, ale najważniejsze, aby na tej trasie przez ileś tam godzin, kilometrów, walczyć z innymi zespołami. Pokonywać trasę. A jak się ją najlepiej pokona, to wtedy wygrywasz. W trzeciej kolejności jest nagroda. A jak to się wszystko razem złączy – to dobrze: pokonujesz trasę, wygrywasz, dostajesz nagrodę – cudownie!

[b]Co sądzicie o polskiej scenie rajdów przygodowych?[/b]

GF: Wydaje mi sie, że rajdy w Polsce wśród pewnej grupy ludzi są bardzo popularne, nie wiem skąd to się bierze? Nie ma aż tak dużego zainteresowania mediów naszymi rajdami. Choc mam nadzieję, że niedługo się to zmieni.
Dużo zespołów zgłasza sie na imprezy krajowe, dużo zespołów z Polski widać na rajdach zagranicznych, przykładem może tu być Terra Incognita 2002, gdzie było aż 5 polskich ekip. Jest tu już pewien światek, który powstał i to się kręci.

AU: Ja myślę, że jest potencjał do znalezienia w kilkunastu zespołach w Polsce. Jak teraz na tej krótkiej trasie SPEED startowało kilkadziesiąt zespołów, to znaczy, że można będzie coś z tego wyciągnąć. Co jakiś czas zdarzają się takie zawody, że startują całkowicie nowi ludzie. A jeśli startują całkowicie nowi ludzie, to kilku z nich staje się bardzo dobrymi – najlepszymi. To jest fajne. Tylko, że kwestia startowania w dużych rajdach rozbija się też o warunki ekonomiczne. I to jest trudne. Żeby startować w cenionym rajdzie o dużej randze za granicą, to trzeba mieć po prostu zasobną kieszeń.

GF: Ja myślę, że bardzo dobrze, że organizatorzy Liona wprowadzili przymus startowania z kobietą w składzie. Na pewno ekip na tą długą trasę było by dwa razy więcej, gdyby nie było kategorii SPEED. Mocne kobiety są, tylko trzeba je odnaleźć, przykładem niech będzie Justyna, która debiutowała w Lionie.

AU: I ten przymus mobilizuje.

GF: W innych wypadkach chłopakom nie bardzo chce się poszukać.

GF: …ale tak dobrych jak Justyna, to nawet niech nie szukają, bo ich nie ma (śmiech).

AU: Ja z drugiej strony bym nie chciał, żebyśmy poszli w tym kierunku, że tylko zespoły mieszane, i nic więcej, że nie ma żadnej alternatywy. Na pewno są na świecie też zawody gdzie startują zespoły dwuosobowe i męskie lub żeńskie. Są też zawody indywidualne. Chciałbym, żeby było tyle zawodów w Polsce, aby każdy mógł znaleźć coś dla siebie. Nie zawsze startujesz z zespołem, nie zawsze się uda z kobietą.

[b]Czy chcecie dodać coś jeszcze od siebie?[/b]

AU: Ja się bardzo cieszę z tej wygranej i cieszę się, że mogliśmy w takim zespole startować. Cieszę się, że Justyna pierwszy raz wystartowała i wygrała najdłuższy rajd zimowy w Europie. Chciałbym żeby to się dało kontynuować.

JF: Chłopcy mi dużo pomagali na trasie, odciążali mnie, również dopingowali mnie. Tak mi się dużo łatwiej biegło czy jechało na rowerze. Cały czas myślałam, żeby już być na mecie.

AU: Im szybciej skończysz, tym się mniej męczysz.

GF: Ja zawsze mówię, że podziwiam właśnie tych ludzi, którzy są na końcu peletonu. Ja myślę, że oni są na pewno twardsi od nas. Przede wszystkim, są około dobę dłużej na tej trasie. Podczas gdy zespół jest w czołówce, jest dodatkowa motywacja do walki o miejsce na podium. To daje dawkę adrenaliny, że się idzie do przodu nie patrząc na krańcowe zmęczenie organizmu. I to jest fajne.

AU: Fakt. Twardzi. Są mocno twardzi.

TB: Ja pamiętam, był taki rajd, gdzie straciliśmy możliwość wygranej chyba 15km przed metą. To był Salomon w Bieszczadach. Wtedy zeszliśmy z trasy tylko dlatego, że straciliśmy szansę na pierwsze miejsce. Już trzecie czy czwarte nas nie interesowało. Po przejściu 250km żeśmy zrezygnowali. Byliśmy zmasakrowani, już trzeźwo nie myśleliśmy.

AU: Bo nie byliście tak twardzi jak Ci goście z tyłu…


[i]Lądek Zdrój 07 marca 2004[/i]

Podobne Posty

Zostaw odpowiedź

Twój e-mail nie zostanie opublikowany