[size=x-large][b]Emmet Cross III – Poznań[/size]

Oczami Ani Kowalewskiej – napieraj.pl[/b]


[b]napieraj.pl: Jak się startuje na rajdzie w mieście i czym to się różni od startu w górach, czy innym dzikim terenie?[/b]

[b]Ania Kowalewska[/b]: Do startów w mieście jestem przyzwyczajona, ponieważ biorę udział w biegach ulicznych i innych miejskich imprezach, także nie był to dla mnie jakiś szok.
Na pewno było bardzo niemiło jak znaleźliśmy się w środku miasta o godzinie 14 i było strasznie gorąco. To było co prawda 16 stopni, ale to był pierwszy tak ciepły dzień w tym roku. Ale przez to, że byliśmy w miejskim zaduchu to było bardzo nieprzyjemne. Na rajdach takie sytuacje zdarzają się bardzo rzadko.
Tak naprawdę miejsko, niemiło wspominam tylko jeden fragment trwający około dwóch godzin, kiedy byliśmy w centrum miasta. Tak naprawdę rajd nie polegał na tym, że cały czas biegaliśmy po centrum miasta, tylko ogólnie biegaliśmy po jakichś krzakach wokół miasta, które były zresztą bardzo sympatyczne i ciekawe.

[b]A Stare Miasto?[/b]

Tylko raz przez nie przebiegaliśmy. To było miłe. Tylko, że to trwało dwie minuty, a później trzeba było leźć przez jakieś nieciekawe dzielnice.Do miejskich „atrakcji” należy czekanie na światłach, na przejściach dla pieszych, wybieranie po której stronie ulicy należy iść.

[b]Czy czułaś się bezpiecznie?[/b]

Nie mieliśmy żadnych tego typu problemów. Chociaż byliśmy w kilku gorszych dzielnicach, którymi nas wcześniej straszono (wyglądały jak warszawska Praga). Ale było spokojnie.

[b]Co sądzisz o nawigacji w mieście?[/b]

Adam nawigował bardzo dobrze i nie było żadnych większych błędów. Na pewno te plany, które mieliśmy do dyspozycji były gorszej jakości niż normalne mapy. Trudniej było zinterpretować różne elementy.
Wybierając drogę trzeba było brać pod uwagę przejścia dla pieszych czy przejścia podziemne pod dużymi skrzyżowaniami, ale to nie jest jakiś wielki problem.

[b]Jak wspominasz konkurencje specjalne na Emmet Crossie? Opowiedz o nich.[/b]

Pierwsze były rolki. Należy je traktować właściwie jako osobną dyscyplinę. Jechało mi się wyjątkowo dobrze. Nie spodziewałam się tego. Śmiesznie wyglądała grupa ludzi, którzy niby startują w zawodach, a nie potrafią się poruszać na sprzęcie, na którym powinni się ścigać. Machają rękoma i się wywracają co chwilę. Ale była też grupa, która bardzo dobrze sobie radziła. Mimo wszystko śmiesznie to wyglądało.
Sam pomysł rolek na rajdach jest bardzo fajny. Chociaż ja zawsze byłam przeciwniczką rolek, ale chyba je już polubiłam, bo musiałam się ich nauczyć.
Ścianka moim zdaniem była za trudna, bo jak widać dużo ludzi jej nie pokonało. To nie chodzi o to by nie udało się zawodnikom zrobić zadania, ale by pomimo jakichś tam trudności je pokonać. Ja nie tłumaczę swojego braku umiejętności, ale sądzę, że powinny być dwa rodzaje trudności, w zależności od umiejętności zawodników. Przeważnie jest tak, że jeden jest w tym lepszy, drugi gorszy. Coś musiało być źle. Za niewykonanie zadania miała być kara czasowa, ale nie wiem czy nie lepiej żeby za to była jakaś kara typu obiegnięcie czegoś. Dodatkowy element do zrobienia.
Na basenie to Adam pływał, więc nie wiem jak mu tam było. Ale z basenem jest dużo zachodu z wchodzeniem do budynku, przebieraniem się itp. A tak poza tym, jak dla mnie to dystans mógłby być dłuższy, tak żeby rzutował na czas całego rajdu. Żeby stał się kolejnym odcinkiem rajdu. Żeby to był na przykład kilometr. Myślę, że byłoby ciekawiej.
Potem była przeprawa przez Wartę. Przede wszystkim rzeka była syfiasta. Strasznie śmierdziała i to nie było miłe. Poza tym trochę się tam zmoczyliśmy. Na tym punkcie poza tym była bardzo kiepska obsługa. Mało brakowało, a byśmy wypłynęli bez ubrania się w uprząż. Oczywiście nie było na odprawie dokładnie wyjaśnione jak ma wyglądać to zadanie, więc obsługa punktu powinna nas poinstruować jak powinniśmy się przygotować. To było jedyne miejsce, gdzie rzeczywiście obsługa była bardzo niekompetentna. Samo zadanie nie wiem, czemu koniecznie musiało być w nocy. Przynajmniej jedno z mokrych zadań mogło być w dzień – byłoby ciekawiej. Chyba, że chcieli się chować po krzakach, żeby nikt nie widział jak się przeprawiamy 🙂
A drugie „mokre” zadanie było przyjemne. Most z dwóch linek – trzymało się u góry rękami, a szło się nogami po drugiej linie i ciągnęło się rowery na pontonie za sobą. Ta konkurencja była całkiem fajna i nie powodowała jakiegoś przemoczenia, a było ciekawie. Tam obsługa była bardzo miła i bardzo kompetentna.

[b]Jak Ci się podobała noc w Poznaniu i nocne kajaki na Malcie?[/b]

Ja już byłam tak nastawiona, że jest już koniec rajdu, że już mi nie przeszkadzało, że jest zimno. To że wyszłam z kajaka mokra i że jechaliśmy potem jeszcze na rowerze (chyba ze 2km) to też mi zupełnie nie przeszkadzało. Nie było żadnych punktów do szukania. Po prostu trzeba było przepłynąć na chama przepłynąć tam i z powrotem. Może można było coś na tych kajakach ciekawszego jeszcze wymyśleć, urozmaicić.

[b]Jak Ci odpowiadało takie zagęszczenie zadań i konkurencji specjalnych?[/b]

Ja lubię zadania specjalne (jeśli tylko jestem w stanie je wykonać). Poza tą ścianką zbyt trudną i brudną rzeką to poza tym wszystko było okej.

[b]Jak przebiegała rywalizacja na trasie?[/b]

Szczególnie w naszej kategorii (w miksach) było kilka drużyn do pościgania się. Przede wszystkim Bergson, którzy wygrali – ich należało się najbardziej bać, i słusznie. Okazało się, że Alvika nieźle nam deptała po piętach dosyć długo, dopóki nie pogubili się na jednym punkcie. Myśleliśmy do końca, że to Alvika nam siedzi na plecach, a za nami pojawił się Acord Gdańsk, który nie szukał tego punktu, na którym wszyscy stracili trochę czasu. Myślę, że poziom był dobry. Może nie topowy, ale całkiem przyzwoity.

[b]Jak ogólnie oceniasz rajd?[/b]

Podobał mi się. Nie było żadnych grubych wtop organizacyjnych. Niektórzy narzekają na rozstawienie punktów, a to od razu było widać jaka jest filozofia: że jeśli punkt jest zaznaczony na mapie okręgiem to nie w środku tego okręgu jest punkt tylko gdzieś tam w okręgu i potem jeszcze łatwo było wyczaić, że punkt nie jest tak oznakowany jak by się szło biegnąc na orientację, ale jak by się szło od drogi. Więc od strony drogi należało się spodziewać oznakowania punktów. Jak po kilku punktach się zorientowało o co chodzi, to można było sobie poradzić. Można się spierać, że na biegach na orientację jest inaczej. Może należało od początku powiedzieć, że tu jest trochę inna zasada. Ale jeśli się tą zasadę załapało na początku to można było sobie poradzić bez nerwów.
Szczególnie jeden punkt udało nam się znaleźć przez przypadek i z nim mogliśmy mieć kłopoty (Wtedy może miałabym inne zdanie na temat rajdu). Znaleźliśmy go tylko dlatego, że w świetle latarki błysnął stojak od perforatora. Nic innego nie było widać.

[b]Dziękuję bardzo za rozmowę[/b]

Dziękuję

[b]Zobacz również


[url=/xoops/modules/wfsection/article.php?articleid=46]Emmet Cross II – okiem obserwatora napieraj.pl[/url]

[url=/xoops/modules/wfsection/article.php?articleid=45]Emmet Cross II – relacja zwycięzcy[/url]

[url=/xoops/modules/xcgal/thumbnails.php?album=26]Galeria Emmet Cross III – Poznań[/url]

[url=/xoops/modules/xcgal/thumbnails.php?album=7]Galeria Emmet Cross II – Górnośląski Okręg Przemysłowy[/url]
[/b]

Zostaw odpowiedź

Twój e-mail nie zostanie opublikowany