Drugi etap za nami – jeszcze nie zaczęła się prawdziwa walka. Było trochę wydm, ale czas zwycięzcy 2:50 przy dystansie 38.5 km sugeruje, że nie było bardzo ciężko (spróbujcie przebiec taki dystans w terenie mając na sobie plecak z jedzeniem na tydzień).Rachid El Morabity debiutował w zeszłym roku, a teraz chce powtórzyć swój wyczyn. Polacy rozpędzają się. Mamy od nich wieści

GAWEŁ:

Dzisiaj było trudniej niż wczoraj. Chciałem biec większość, ale jak doszedł mnie Stefan Gallowayem stwierdziłem, ze lepiej potrzymać z nim równe tempo. Teren dosyć prosty, niewiele wydm, wyschnięte jezioro. Lecieliśmy równo 10 minut biegu/ 5 minut marszu. Na ostatnim PK Stefan trochę zwolnił. Mnie też dopadł niedługo potem kryzys. Dobieg do mety dłużył się i dłużył. Trochę chciało mi się wymiotować na mecie, ale szczęśliwie szybko przeszło. Dziś znowu był gorący dzień. W jednym momencie się trochę przegrzałem, ale dużo piłem, zwolniłem i przeszło. 🙂 Musze odpocząć…na palcu tylko dwa bąble, z czego jeden duuuuuży. Nie powinien przeszkadzać, ale boli. Sam go sobie zoperowałem.

Przybiegłem w pierwszej 100, ciekawe jak będzie jutro? Muszę się teraz regenerować ,bo 3 dzień nie jest moją mocną stroną. . Dostałem dużo pięknych maili. Dziękuję!!! To bardzo pomaga. Trzymajcie kciuki, teraz wredne dwa dni…

 

Widzicie, że maile pomagają? Na dole są odpowiednie linki.

 

STEFAN:

Galloway rządzi – po wczorajszym kryzysie postanowiłem dzisiaj biec spokojniej i zmniejszyłem proporcje biegu do marszu do 10/5 . To był strzał w dziesiątkę . Oprócz ostatnich 5 km trasy byłem w stanie z żelazną konsekwencją się tego trzymać.  Końcówkę odpuściłem już tylko po to , żeby odetchnąć przed jutrzejszym startem. Chociaż temperatura dzisiaj była ciut wyższa niż wczoraj, czuję się dużo lepiej. Agresywne nawadnianie i łykanie tabletek solnych pomogło. Jedyny problem mam teraz z odciskami i trochę zmęczonymi mięśniami jeszcze po wczorajszym kryzysie. Mam nadzieję, że mięśnie się zregenerują. Niestety na odciski nie mam żadnego pomysłu. Dzisiaj doszło 5 nowych do wczorajszych 4-jutro spodziewam się kolejnych 🙁 .

Ekipa w namiocie jest zgrana i wszyscy sobie pomagamy.  Pamiętam Wasze zeszłoroczne opowieści jak śledziliście nasze postępy i myśl o tym mnie uskrzydla tak samo jak maile od wszystkich . Wczorajszy pesymizm i załamanie już zniknęły i z niecierpliwością czekam na kolejne etapy. BĘDĘ WALCZYŁ DO KOŃCA!!!

 

Tutaj ktoś wredny by podał marki obuwia, które używa Gaweł i Stefan i dlaczego jedno jest lepsze od drugiego 😉 Ciekawe jest to, że Stefan biegnie w wyraźnie przydużych butach, właśnie dlatego, że boi się pęcherzy. Gawła buty są tylko ciut większe od tych w których zwykł kicać na codzień (dokładnie o 4mm). Stefan nieźle sobie radzi tym Gallowayem. W zeszłym roku biegaliśmy wszystko, a Stefan był na podobnej pozycji. Teraz jest nadzieja, że ekipie uda się długi etap (81,5 km). Jego wynik jest kluczowy. To przecież 1/3 dystansu, ale różnice robione na nim są jeszcze większe.


A to się nazywa agresywne nawadnianie


MACIEK ŻYTO: Wczoraj dostałem wasze maile – piszcie proszę, bo to niesamowite przeżycie dla mnie. Wszystkim wielkie dzięki. Dzisiaj bardzo trudny etap, dostałem po dupie na ostatnich 10km, odcięło mnie + było miękko na piachu + 51st C przy gruncie. Przekleństwem dzisiejszego biegu było wyschnięte jezioro, robiliśmy trawers jego, bite 10km po prostej – strasznie obciążające psychicznie. Na szczęście czuję się już dobrze, nogi praktycznie jeszcze nie zniszczone. Dużym wsparciem są wszyscy Polacy- jest nas 6 w namiocie i atmosfera jest budująca. Dodatkowo jest fotograf z PL (*Mietek Pawłowicz), był tu też w ubiegłym  roku- będą fajne zdjęcia. Pustynia mnie wciąż zadziwia, fundując coraz to nowe obrazki. Cholera -jest pięknie. Pisząc do mnie nie używajcie polskich znaków. Pozdrowienia dla wszystkich!

 

Budujące, że Maciek cieszy się widokami i drażni go monotonia. Jak ktoś jest zmęczony to przedkłada równe jezioro nad ciekawe ale upierdliwe wzgórza. Mietek Pawłowicz – fotograf to zawsze dusza towarzystwa. Robi świetną atmosferę i jest odróżnialny od reszty organizatorów po gabarytach. Można go rozpoznać z pół kilometra

 

JACEK ŁABUDZKI: Witajcie w Lany Poniedziałek. Nam tego dyngusa by się tutaj zdało. W namiocie, z którego piszę, obecnie jest temp.36 st. C. Na szczęście na dzisiejszym etapie trochę wiało, tak że biegło mi się o wiele lepiej niż wczoraj. Nadal staram się panować nad swoja fizjologią i nie doprowadzać się do zmęczenia. Wszak do końca jeszcze 4-etapy, w tym etap prawdy o długości 82km za 2 dni. Dzisiaj w kategorii open ukończyłem około 70-miejsca i o tyle przesunąłem się w klasyfikacji generalnej-na 111 miejsce. Jeśli dalej będę miał taki progres pierwsza setka jest bardzo prawdopodobna. Z Polaków nadal najwyżej Zbysiu Malinowski (dziś 66,w open 63). Jutro 35 km i znowu trzeba dobrze gospodarować siłami, aby nie brakło ich na długi etap. Tyle dzisiaj, pozdrawiam wszystkich bardzo serdecznie, a zwłaszcza najbliższych. Finisz każdego etapu można oglądać na żywo z kamerki na mecie na oficjalnej stronie Marathon des Sables. Do jutra-Jacek

 

Jacek dziś zapodał. Mamy nadzieję, że to nie ostatnie słowo. Szkoda, że nie mamy korespondencji od Zbyszka Malinowskiego – w tej chwili najwyżej klasyfikowanego. To bardzo doświadczony zawodnik. Startował w ultra jak myśmy jeszcze… (tu każdy może dopisać coś ośmieszającego)

 


{youtube}g8H_r1oESSc{/youtube}

Tradycyjnie z dziennym opóźnieniem pokazujemy film.

Na początku widać jedną z bardziej upierdliwych rzeczy – małą stromą wydemką. Ona potrafi świetnie wytrącać z rytmu. W zeszłym roku, zwłaszcza w ciemności jak trafiały się takie cosie to kląłem na czym świat stoi, zwłaszcza gdy po wbiegnięciu na 3m wzniesienie odkrywałem, że mogłem je spokojnie ominąć. Pod koniec 1 minuty pojawia się punkt kontrolny. Miejsce, gdzie zdaje się pustą butelkę i pobiera następną. Organizatorzy kasownikiem potwierdzają obecność na punkcie, na wypadek gdyby chip umieszczony na nodze nie zadziałał. Przy równiutkim 1:00 pojawia się Marco Olmo – nasz 63 letni faworyt, który cały czas trzyma się w pierwszej 20. Wody na etapach jest sporo, więc to że ludzie wylewają ją na głowę to nie przestępstwo, zwłaszcza gdy dociągnęlo się 0,5 litra na punkt, a tam dostaje się jeszcze 3 razy tyle. Momentami widać też znakowanie trasy (np. malowany kamień przy 1:42). Nawigacja jest bardzo prosta z wyjątkiem wchodzenia na wydmy, gdy czołówka musi wyciągnąć kompasy, bo na polach wydmowych nie ma żadnych oznaczeń, a ludzie szybko znikają z pola widzenia. Na mecie każdy dostaje kubeczek ciepłej herbaty Sultan. To super moment. Herbata jest słodziutka i smakuje nawet tym, którzy nigdy nie słodzą i myślą że najlepsze w tym upale byłyby lody.

 

Mapka topograficzna. W praktyce jest zupełnie nie używana. W terenie widać co prawda masywy górskie, ale np. dróg które są zaznaczone na mapie właściwie się nie zauważa.

 

Gość się wyluzował 🙂 Nie podejrzewam, żeby ktoś na 5 czy 6 etapie miał takie poczucie humoru.

 

Na zdjęciu widzimy lidera wyścigu i zwycięzce poprzedniej edycji – Rachida El Morabity

 

Polacy już grzecznie wypoczywają po II etapie.

Tym razem do pokonania było 38.5 bez jakichś spektakularnych formacji, ale po drodze pojawiało się wiele pól małych denerwujących i spowalniających wydm. One uciszają Twoją czujność, gdy widzisz je na mapce czy roadbooku. Dopiero gdy wiesz że pokonałeś dopiero połowę z 3km odcinka plaży rodem z Łeby to przypominasz sobie wszystkie przekleństwa z podwórka. Dobrze, że trafił się chociaż raz najszybszy rodzaj pustynnego terenu – wyschnięte jezioro. Tam jest twarde i szybkie podłoże niczym asfalt. Nie trzeba patrzeć pod nogi.

 

Miejsca Polaków

Miejsce Nazwisko Imię wejście na metę Miejsce w generalce
66 MALINOWSKI Zbigniew 13:04:50 83
71 ŁABUDZKI Dariusz Jacek 13:09:14 111
95 BOGUTA Gaweł 13:20:11 98
99 BATORY Stefan 13:22:56 122
118 ŻYTO Maciej 13:32:54 112
289 JEDRASZEWSKI Konrad 14:34:14 286

 

 

 

 

 

 

Wygrał ponownie Rachid El Morabity. Wygląda na to, że wiózł się na przeciwnikach przez większość etapu, a na końcówce im uciekł zyskując kolejne 2 minuty. Wśród pań prowadzi niezagrożona Francuzka Laurence Klein.

Największy skok wykonał Jacek Łabudzki, który przeleciał do przodu o kilkadziesiąt pozycji. Wczoraj wspominał, że po etapie był w świetnej formie. Mamy nadzieję, że tym razem nie przeszarżował i będzie tą świetną formę trzymał.

Zbyszek Malinowski też się rozpędził, ale mało prawodpodobne by udało mu się wskoczyć na długi etap do pierwszej 50 w klasyfikacji generalnej (przypominamy – Najszybszych 50 zawodników startuje nie rano, a w południe, dzięki czemu omija ich spora część dziennego upału i jeszcze zwiększa ich przewagę, a na pewno komfort psychiczny).

Czekamy na wieczorne wieści.

 

 

 

Laurence Klein – Kurcze! Ona ma 43 lata!

 

Oczywiście można (a nawet powinniście wspierać zawodników i prosić o dalsze relacje poprzez formularz ze strony organizatorów Wystarczy znać numer:

63 Jacek Łabudzki

65 Zbigniew Malinowski

721 Stefan Batory

722 Gaweł Boguta

723 Maciej Żyto

737 Konrad Jędraszewski

Podobne Posty

Zostaw odpowiedź

Twój e-mail nie zostanie opublikowany