Po październikowych 3 Rzekach w Nowym Dworze Mazowieckiem, gdy architekt trasy puścił zawodników przez 6 godzinną przeprawę kajakową przy temperaturze kilku stopni powyżej zera, nocą i przy fatalnej widoczności, Łukasz Warmuz, ze zwycięskiej ekipy Sportovia TrailTeam.pl stwierdził, że takiego etapu kajakowego nie powstydziłyby się wielkie rajdy europejskie i że w Polsce nikt takich rzeczy nie robił od czasu Adventure Trophy. Hill Sprint nie spoczął na tym stwierdzeniu i z wymagającego wiosłowania uczynił swój znak rozpoznawczy. Dowód? 10 godzin w wodzie spędziła najlepsza ekipa na rajdzie Krajna AR.

 

 

10 godzin! I mówimy tu o weekendowej imprezie, a nie o wielodniowym rajdzie z trasą 300 km. Cóż, trzeba przyznać, że polskie środowisko AR zdążyło od kajakowego treningu odwyknąć zupełnie, wszak większość imprez przyzwyczajała nas do zdawkowego upychania kajaków jako tej trzeciej dyscypliny, zazwyczaj na zasadzie nudna pętla po jeziorku. Kuba Wolski razem z ekipą Hill Sprint wprowadzają u nas to, co na zachodzie jest standardem. 35% trasy na kajaku to norma, nie ekstrawagancja.

 

krajna

Fot. Piotr Dymus


Rywalizacja na długiej trasie została więc zdominowana przez etap kajakowy. O ile jednak czwórki jakoś sobie jeszcze radziły (siła zespołu?), tak dwójki padały jak muchy oblane wodą. Dość powiedzieć, że do mety dotarła jedynie jedna dwójka, i to mix – Inov-8 (Maciej Więcek, Ania Witkowska). Reszta posypała się i była najczęściej z kajaków zwożona pod osłoną nocy i chłodnego poranka do bazy. Najlepsi na tym etapie – Hades Madej Team – spędzili przeszło 10 godzin. Dystans 55 kilometrów prowadził przez rozlane jeziorka, rzeczki konkretne, rzeczułki niewielkie i te kompletnie nieprzepływalne, gdzie lepiej i efektywniej było obwiązać kajak taśmą i go po prostu ciągnąć.

krajna

Fot. Piotr Dymus

 

Zawodnicy więc wsiedli na rowery dopiero po kilkunastu godzinach (przed kajakiem był jeszcze wymagający rolkotrek i bieg na orientację). Finisz najlepszego zespołu – niedzielny poranek o 5:28. Zespół Hades Madej Team prowadził od etapu kajakowego i końskim uporem dotarł do mety. Mety, do której ostatni fragment prowadził… katamaranem. A przynajmniej miał przypominać katamaran. Zespoły miały za zadanie połączyć kajaki i w jakiś sposób umościć na nich cztery rowery i tak dopłynąć do mety. Wymęczeni przeszło dobową rozrywką na trasie, postawieni przed umysłową kombinacją lekko wymiękali, ale siłą wyobraźni (każdy robił to inaczej) udawało się postawić konstrukcję i jeszcze na niej przepłynąć niewielki fragment.

krajna

Fot. Piotr Dymus

Czuć więc z imprez Hill Sprint świeżość, nietuzinkowe, ciekawe podejście do tworzenia intrygujących tras w naszych, polskich – zdawałoby się powtarzalnych i nudnych – rewirach. To nowa jakość, którą Kuba Wolski podpatrywał, startując w Finlandii czy Słowenii. Dla środowiska to dobra wiadomość – fajnie, że element przygodowy jeszcze nie zaginął i dozą odwagi i kreatywności można zbudować ciekawe trasy. Dla tych, których w Sławianowie nie było, okazja kolejna już pod koniec lipca – w rajdzie Mountain Touch Challenge – będą góry, będzie długi dystans i z pewnością jeszcze więcej przygód.

Więcej zdjęć Piotrka Dymusa na fejsie imprezy.

Wyniki:

Masters:

1 – Hades Madej Team

2 –  OnSignt

3 – Rajdkonwalii.pl Team

Krótka trasa:

Męska
1. Harpagan
2. Mokre Nogi
3. On-Sight / ToRazDwa
Mix
1. Dziabnięci
2. Pralnie Poznań
3. rajdkonwalii.pl


Podobne Posty

Zostaw odpowiedź

Twój e-mail nie zostanie opublikowany