Dwa razy do roku, wiosną i jesienią, Harpagan gromadzi ponad 1000 uczestników na biegowych i rowerowych trasach na orientację. To najstarsza i największa impreza ultra z mapą w Polsce. Dlaczego warto się wybrać?

Jak co roku baza zawodów będzie zlokalizowana na pomorzu. Tym razem w Szemudzie, dużej wsi kaszubskiej, położonej ok. 20 kilometrów od Trójmiasta. Organizatorzy zapewniają, że będzie przygodowo.

Na czym polega zabawa?

Słowem wstępu… (dla niewtajemniczonych).

Uczestnicy przemierzają leśne ostępy w poszukiwaniu punktów kontrolnych, oznaczonych na otrzymanych na starcie kolorowych mapach. Poszukują konkretnych skrzyżowań, pagórków, brzegów jezior i ujść strumieni, północnych, południowych, wschodnich czy zachodnich krańców zagajników.  Ale wśród punktów do znalezienia są również pomniki przyrody ożywionej i nieożywionej, punkty widokowe i inne ciekawe miejsca. Obecność na punkcie kontrolnym potwierdza się za pomocą chipa elektronicznego (można go wypożyczyć w Bazie Rajdu). Uczestnicy zbierają tyle punktów, ile zdołają, w zależności od chęci i możliwości, pamiętając o limicie czasowym obowiązującym na danej trasie. Kompas się przyda, ale można sobie ponoć poradzić bez niego.

H53 - na trasie pieszej

Biegiem czy rowerem?

I tak, i tak. Jako pierwsze, w piątkowy wieczór, z placu startowego wyruszają trasy: piesza 100 km oraz mieszana (czyli pieszo-rowerowa) 150 km. W sobotę rano – rowerowe 100 i 200 km i pozostałe piesze: 10, 25 oraz 50 km.

H53 - start trasy rowerowej

Czy warto jechać na Harpagana?

Organizatorzy zapewniają, że ci, którzy już raz startowali, wracają chętnie. Podają również, że w każdej edycji ok. 60-70% to osoby, które już wcześniej brały udział w przynajmniej jednej edycji Harpagana.

Z pewnością warto przyjechać by trochę się pogubić i poznajdować w lesie, zwłaszcza, jeśli ktoś tego jeszcze nie próbował. Na Harpaganie jest na to dużo czasu.

A co mówią ci, którzy już w Harpaganie startowali?

Sabina Ławniczak: Fajne elementy Harpagana to przede wszystkim tereny. Niby powinno być płasko, a prawie zawsze na trasie znajdują się konkretne pagórki. Poza tym to jedna z niewielu długodystansowych imprez na orientację, w której startuje więcej niż kilkanaście osób. Na innych imprezach często właśnie z uwagi na niewielką liczbę startujących wystarczy rzucić okiem na listę startową, a już wiadomo, jaka będzie kolejność na liście wyników (przynajmniej dawniej tak było). A na Harpaganie często są niespodzianki i miejscowi, z rzadka pojawiający się na innych, mniej znanych imprezach, są w stanie namieszać w czubie stawki. Punkty także nie są widoczne z kilometra, nawet pomimo tego, że zazwyczaj jest na nich obsługa.
Co do mankamentów tej imprezy, to przede wszystkim aktualność mapy pozostawia wiele do życzenia. Czasem miałam wrażenie, że mogłabym ją dopasować do dowolnego terenu, także do lasów i pól pod domem (a mieszkam z dala od Pomorza, a zawsze mi brakowało choćby do przeciętnie dobrego nawigatora). Tym niemniej mapa aktualna nie była. Bywało także, że organizatorzy wybierali na bazę zawodów miejsce niezdolne pomieścić tylu uczestników, ilu z reguły melduje się na starcie Harpagana.

Katarzyna Karpa: Fajne jest to, że jest duży wybór dystansów i ładne tereny, a przy odrobinie szczęścia można natrafić na wielkie stada odlatujących żurawi (raz terminy Harpa i odlotów się zbiegły 😉 ). Ale z poprzednich lat mam też niefajne spostrzeżenia – za łatwa trasa, procesja do punktów (bo była kolejność obowiązkowa), punkty z namiotami i ludźmi, niemożność wyspania się w bazie, a ostatnio też mega wysokie opłaty startowe (dlatego przez jakiś czas nie jeździliśmy). Ale, ale… żeby nie było, że tylko narzekam, za miesiąc jedziemy sprawdzić, czy te negatywy wciąż są aktualne!

Robert Zabel: Kaszubskie pagórki, klimat imprezy… Formuła scorelauf na niektórych dystansach. Jesienne edycje Harpagana wspominam najmilej – te kolory w lesie! Rowerowego harpagana (w przeciwieństwie do pieszej setki) jest trudniej zdobyć, bo trzeba się spinać żeby zmieścić się w limicie. I to jest fajne, że kalkulujesz żeby nie dostać kary czasowej bo lecisz w wynikach. Fajna jest też duża rozpiętość wśród startujących, od piechurów i mundurowców (harcerze i inne moro-lubne postci), przez truchtaczy do biegaczy. Mapy – kiedyś nieaktualne sztabówki, teraz już poprawa, choć było wesoło na starych mapach 🙂 I trasa mieszana, taka namiastka rajdowania.

SONY DSC

Agata Masiulaniec: Startuję po raz trzeci na TP100, zawsze mówię nigdy więcej 😉 Ale to chyba norma jak człowiek po kilku godzinach deszczu nie może znaleźć przedostatniego punktu, błądząc i mając w nogach i tak już koło 100 km, niby blisko mety, a okazuje się, że jeden punkt może sprawić, że daleko 😉 Choć w sumie na wiosennej edycji było dużo przyjemniej. Jesienna bywa zdradliwa z racji panujących warunków pogodowych.

Jacek Szydłowski: Harpagan to jest bieg kultowy i wspaniały.

Pavel Paqla: Mrowie ludzi (jak na kameralne setki), niby płasko ale pagórkowato, fajna zabawa z punktami i ich odnajdywaniem oraz dobra pora roku: upał nie grozi.

Gosia Szydłowska: Bardzo polecam biegaczom! Szukanie jednego, upierdliwego punktu przez długi czas, w lesie, w nocy, w deszczu i błocie uczy cierpliwości 🙂 A bieganie po wyznaczonej trasie nagle wydaje się dziecinnie proste! Świetne doświadczenie! Aaa i jednak przydaje się umiejętność czytania mapy oraz posługiwania się kompasem – taki szczegół…

Wojtek Szczepański: Jedyny rajd, na którym byłem, gdzie dużo ludzi zapisuje się na trasę trudniejszą niż są w stanie zrobić. Nie rozumiałem na starcie, doskonale zrozumiałem na mecie.

Damian Gruszecki: No i historia! Harpagany robiły setki z buta „zanim to było modne”. Na Pomorzu praktycznie każdy słyszał o tej imprezie.

Marcin Kozioł: Pierwsze polskie ultra!

Konrad Wtulich: Sznur czołówek około 800 startujących w nocy. Kiedyś to tylko na Harpaganie można było zobaczyć w Polsce.

Paweł Baluta: 20., 22. edycja. Glany, bojówki, czołówka Petzla na baterię 4,5V, worek glukozy ze spożywczaka, pierwszy raz w życiu widziani „sportowcy” w lajkrach na trasie… Tak, zdecydowanie się łezka w oku kręci 🙂

Ania Łoś: To była setka w czasach kiedy ludzie nie śnili o bieganiu, a zamiast żeli, chia charge i kulek mocy była kanapka z serem i konserwą turystyczną.

H53 - na trasie pieszej (2)

Co jeszcze warto wiedzieć?

Sprawdź na stronie i facebooku organizatora:

Więcej informacji i zapisy: www.harpagan.pl/rajd

Strona FB wydarzenia: www.facebook.com/harpagan

O Autorze

Od 2002 roku piszemy o rajdach przygodowych - naszym mateczniku. O imprezach, sprzęcie, ludziach z rajdowego świata. Od kilku lat skupiamy się w większym stopniu na biegach ultra, starając się inspirować, informować i wciągać czytelników do tego niezwykłego świata malowanego potem, błotem, podszytego pasją i radością z biegania znacznie dalej niż maraton.

Podobne Posty

Jedna odpowiedź

  1. Tomasz

    Te wypowiedzi są super! 😉 Fajny pomysł i widac, że ci, którzy się wypowiedzieli są z różnych „etapów” Harpagana – już ostatnio większość tras była scorelaufowa (dowolny wybór), więc tramwaje odchodza w niepamięć. Również punkty na wiosnę były w części bezobsługowe, czytaj – trudniejsze. Sam pamiętam Harpy z przełomu wieków ;)) i tam zobaczyć biegacza to jak niebieskiego misia…. Się pozmieniało

    Odpowiedz

Zostaw odpowiedź

Twój e-mail nie zostanie opublikowany