Trafiła do nas do testów na jesieni. Kurtka z kapturem o niesamowitej wadze. 151 gramów razem z kapturem to osiągnięcie wymagające użycia naprawdę zaawansowanych technik.

 

Kurtała po zwinięciu w rulon jest niewiele większa od kubka z herbatą, co powoduje że nie zastanawiam się długo czy pakować ją do plecaka czy zostawiać w domu. Nie interesuję się też jak jej ciężar wpłynie na wagę mojego ekwipunku. Zmieści się praktycznie zawsze i wszędzie.

 

 

Materiał z którego jest wykonana to w większości impregnowany poliester o gramaturze 66 g/m2. Nie przypomina on standardowych kurtek wodoodpornych – ortalionów. Jest ciepły w dotyku i lekko elastyczny. Część paneli ma za zadanie chronić przed wiatrem – to te umieszczone z przodu, na ramionach i w obrębie kaptura. Czarny materiał jest jescze lżejszy – 53 gramy na metr kwadratowy. On jest wyraźnie lepiej przewiewny (ale również impregnowany). Pod pachami występują fragmenty wykonane z cienkiej – świetnie oddychającej siateczki. I tu niespodzianka – wedle danych producenta są to najcięższe elementy kurtki (124 g/m2) !

 

Kurtka jest szyta tradycyjną techniką płaskich szwów. Jedynie kieszeń na piersi została doklejona. Oszczędność na wadze w tym miejscu okazała się nienajlepszym rozwiazaniem – po kilku miesiącach noszenia w tym miejscu telefonu lub kluczyków od samochodu, siatka wyściełająca kieszeń się odkleiła na długości ok. 3cm. Właśnie zastanawiam się jak ją naprawić (porady mile widziane!).

 

Mimo minimalnej wagi udało się wprowadzić kilka elementów zwiększających komfort. Kaptur został wyposażony w ściągacz, dzięki czemu na wietrze mniej łopocze i nie spada z głowy przy silniejszych powiewach. Nie potrafię się wypowiedzieć na temat otworów w kapturze których celem jest poprawienie słyszalności. Dla mnie ważniejsza jest tkanina kaptura, która mało szeleści. Zwykle miałem z tym problem – w kapturze w czasie biegu słyszałem tylko łopot tkaniny. Teraz jest dobrze, a kaptur sprawdza się w czasie treningów na wietrze. Dobrze chroni twarz przed zimnymi podmuchami.

W dolnej części kurtki znajduje się ściągacz poprawiający jej szczelność na chłodzie.

 

Mankiety nie mają regulacji. Wszyto w nie szeroką – dosyć krótką gumkę, która układa się dosyć blisko nadgarstka. W momencie gdy pod spodem jest jeszcze jakaś warstwa utrudnia to sięgnięcie do stopera. Dlatego też zegarek zakładam zawsze na rękaw. W przypadku rozmiaru M i mojego wzrostu 179 cm rękawy są na tyle długie by w zimny dzień bez problemu schować w nich marznące dłonie.

 

Jeśli chodzi o wodoodporność – nie mamy tu 100% zabezpieczenia. To nie membrana. Przy większej ulewie kurtka wpuszcza do środka trochę wody. Jednak to ciuch biegowy i rajdowy – nie wymagam by zachowywała się jak gumowa zbroja. Pod spodem zwykle i tak jest wilgotno od wysiłku, a wierzchnia warstwa ma przede wszystkim opóźniać wychłodzenie.

 

Kurtka świetnie sprawdziła mi się jako wierzchnia warstwa na treningi biegowe przy temperaturze 3-12°C. Wówczas wkładałem pod nią tylko t-shirt. Gdy założyłem podkoszulkę z długim rękawem – mogłem śmigać przy zerze stopni i ciut poniżej. Nie zauważyłem żeby wewnątrz osadzała się woda, jak to ma miejsce często w przypadku ortalionów czy kurtek membranowych. Super!

Ze względu na minimalną wagę i małą przewiewność korzystałem z niej również na trasie rajdu 360° przy temperaturach rzędu -25°C. Oczywiście miałem wówczas pod spodem kilka warstw grzewczych, a Better Than Naked służyła jako zewnętrzna ochrona przed wiatrem.

W tej chwili jest to moja najlżejsza i zarazem ulubiona kurtka w szafie.

Waga: 151g (rozm. M – męski)

Cena: 714,77 zł (oryginalna), 495,78 zł – przecena w lutym 2011.

Podobne Posty

Zostaw odpowiedź

Twój e-mail nie zostanie opublikowany