[size=x-large][b]Błyskotliwi bliźniacy[/b]
Cateye Tora, Cateye Neko[/size]


[b]Tora[/b]
Cena: 189zł
Waga: 120g (z bateriami)

[b]Neko[/b]
Cena: 169zł
Waga: 118g (z bateriami)


Rynek czołówek migocze niczym choinka. Jeszcze kilka lat temu dominował na nim francuski Petzl. W tej chwili dostawców lampek trudno jest zliczyć, a wielu z nich może śmiało konkurować z jaskiniowym potentatem.
Po krótkiej fascynacji konstrukcjami wyposażonymi w trzy, pięć a nawet 9 diod (nie mówiąc już o wielkich świecących panelach domowej konstrukcji), wyścig zbrojeń przeniósł się gdzie indziej. Moc diod zaczęła być wreszcie liczona w Wattach. I to nie w ułamkach, a w liczbach całkowitych. Do tego pojawiają się dziesiątki tanich konstrukcji z dalekiego wschodu (których jakość często pozostawia wiele do życzenia). Wyzwaniem nie jest siła światła, ale stworzenie sprawniejszego i lżejszego układu dającego równocześnie rozsądne zasilanie i pozwalające cieszyć się jasną drogą pod nogami przez wiele godzin.


[size=x-small]Cateye Tora – w dolnej części reflektora widać 3 małe diody[/size]

Cateye ze swoimi dwoma bliźniaczymi modelami debiutuje w tej konkurencji. Jego siłą jest wiele lat spędzonych w branży światła rowerowego, gdzie wypracował sobie niezagrożoną pozycję.

Cateye Tora i Cateye Neko należą do klasy czołówek lekkich, przeznaczonych jako podstawowe światło. Ze względu na długi czas świecenia mogą być używane na rajdach bez przerwy przez kilka nocy. Ze swoją niską wagą (120g i 118g) mogą śmiało konkurować z modelami konkurencji.

[b]Konkrety[/b]

Podstawowym źródłem światła obu lamp jest dioda LED o mocy 1 Watta wyposażona w soczewki Opticube (technologia stosowana przez Cateye, mająca zapewnić odbicie i skupienie światła we wskazanym kierunku). W modelu Tora mamy dodatkowo 3 pomocnicze diody o średnicy 5mm, które dają rozproszone światło o niewielkiej mocy (dobre do czytania mapy lub rozjaśnienia najbliższej okolicy w czasie biegu).


[size=x-small]Cateye Neko – czarne pokrętło służy do regulacji nachylenia lampy[/size]

Reflektor został wyposażony w regulację kąta nachylenia. Miłośnicy oglądania własnych stóp mogą go na stałe przerkęcić w dół nawet o 90°. Ruch reflektora można zablokować w dowolnym położeniu przy pomocy niewielkiej śruby obsługiwanej palcami. Nie radzimy jednak zaciskać jej zbyt mocno, gdyż w razie upadku czy uderzenia można zniszczyć uchwyt lampy. Odkręcona do połowy pozwala precyzyjnie pochylać lampę jednym ruchem dłoni przy zachowaniu jej stabilności.

Zasobnik na baterię został umieszczony z tyłu głowy, dzięki czemu uzyskujemy dobre wyważenie całego układu (to coś czego nie ma np. Petzl Tikka XP). Otwieranie nie sprawia żadnego problemu nawet w ciemności (gdy wymieniasz baterie w latarce – czym sobie przyświecisz? 🙂 ). Wewnątrz mieszczą się trzy baterie typu AAA (mniejsze paluszki). Niestety producent nie pomyślał by oznaczenie jak należy włożyć baterie umieścić w sposób wyraźny i jednoznaczny. Diagram na pudełku jest, ale niestety mało czytelny i trudny do dostrzeżenia w ciemności. Najlepiej nauczyć się na pamięć gdzie ma być +, a gdzie -.

Na szczęście, żeby uniknąć awaryjnej wymiany baterii, na obudowie zasobnika umieszczono specjalną małą diodę i przycisk służący do sprawdzenia poziomu naładowania ogniw. Jej kolor zmienia się od zielonego przez pomarańczowy do czerwonego. Za ten element stawiamy duży plus.

Dla równowagi jako minus traktujemy dołączone bateryjki cynkowe marki Vinnic. Ich żywot był krótki niczym ćmy na pokazie sztucznych ogni. Zostawiając latarkę na dłuższy czas w skrzyni warto pamiętać o możliwości rozszczelnienia baterii i rozlania elektrolitu – zwłaszcza w przypadku tanich baterii (dlatego wątpliwej jakości wyrób marki Vinnic leży już w pudełku w towarzystwie innych baterii czekających na ostatnią podróż do punktu utylizacji. Ustalmy – to są tylko baterie do prezentacji w sklepie, nie do codziennego użytku).

Kabelek łączący elementy jest dosyć twardy i częściowo zwinięty w sprężynkę. Dzięki temu nie majta się i nie skręca wokół opaski, a równocześnie pozwala na dowolną regulację gumy.

Taśma mocująca lampkę na głowie jest wygodna, a jej długość dobrze dobrana. Zadne elementy nie uwierają w czasie biegu lub jazdy na rowerze. Czołówkę można próbować założyć na kask rowerowy (długość taśmy mocującej pozwala na to). Jednak w przypadku większości modeli kasków należy ją zastabilizować plastykowymi opaskami. W ten sposób może służyć jako druga lampa wyłącznie na etapy rowerowe.


[size=x-small]Cateye Tora – zasobnik na baterię jest zabezpieczony gumową uszczelką. Za jego dokładne zamknięcie odpowiada śruba zakończona wygodnym uchwytem.[/size]

[b]W praniu[/b]

Cateye reklamuje oba wyroby jako wodoodporne. Sprawdziliśmy to puszczając Neko na deszczowy Ferrino (Ukraina), a Torę w nocną mżawkę na Zamberlan Adventure Trophy w Beskidach. Obie przetrwały tą próbę bez zarzutu. Aby się upewnić, wyszorowałem obie lampki (bo były nieco zabłocone) pod kranem, a potem dokładnie wypłukałem. Soczewki po tych zabiegach nie zaparowały, a wewnątrz zasobnika bateryjnego nie ma śladu wilgoci. Test uznajemy za udany.

Włącznik umieszczony nad diodami jest bardzo wygodny i łatwo wyczuwalny nawet w rękawiczkach. Chwilę zajmuje przyzwyczajenie się do obsługi (ruch w lewo – przełączanie trybów pracy, ruch w prawo – blokada, ruch w lewo i przytrzymanie na ok. 1,5 sek. – wyłączenie).
Bardziej pod tym względem skomplikowana jest Tora, w której mamy do dyspozycji 4 tryby:
główna dioda (60 h)
główna dioda + 3 małe diody (45 h)
3 małe diody (100 h)
3 małe diody migające (200 h)
Neko oferuje tylko 3 ustawienia, ale dzięki temu szybciej się ją obsługuje:
główna dioda (45 h)
główna dioda w trybie ekonomicznym (90 h)
główna dioda migająca (90 h)
Podane w nawiasach czasy oznaczają moment w którym czołówka faktycznie gaśnie. W praktyce rajdowej już po dwóch majowych nocach warto jest założyć świeże baterie, by poczuć zdecydowaną poprawę pracy.

Blokada przypadkowego włączenia spisuje się bardzo dobrze. Ani razu nie zwolniła się samoczynnie (nie ma nic bardziej denerwującego niż wyciąganie o zmierzchu czołówki która cały dzień świeciła w plecaku na kanapki, a teraz ledwo zipie).

[b]Jak to świeci[/b]

Producent deklaruje w tabeli parametrów.
[b]Tora:[/b] Jasność 700 kandeli (w środku światła), zasięg światła – do 50 metrów.
[b]Neko:[/b] 500 kandeli (w środku światła), zasięg światła – do 35 metrów.

Wszystkie dane na pudełku są niestety trudne do opisania jak i porównania ze względu na wrażliwość ludzkiego oka które znacznie lepiej rozróżnia jasność przy niskim poziomie światła niż przy wysokim. Nasze zmysły operują według schematu logarytmicznego, a np. światłomierz aparatu wg. schematu liniowego. Dlatego między innymi tak ciężko jest zrobić naprawdę mocną lampę przy której wszyscy użytkownicy zapieją z zachwytu. Najłatwiej oceniać siłę światła poprzez jego zasięg (a ten zależy w dużej mierze od jakości soczewek).

Bądź co bądź zarówno Neko jak i Tora sprawdzają się na odcinkach pieszych jako podstawowe światło. Można ich używać także na rowerze, ale jedynie jako światło dodatkowe lub pozycyjne. Tora ma pewną przewagę pod postacią oszczędnych diod. Ich rozproszone światło nie myszkuje w czasie biegu, daje szersze pole widzenia, kosztem zasięgu. Nasze subiektywne wrażenie jest takie, że oczy się mniej męczą gdy plama świetlna jest bardziej rozmyta. W razie potrzeby zawsze można odpalić główny reflektor. Jednak, aby małe diody Tora „dały radę” trzeba częściej zmieniać baterie.

Obie lampy stanowią środkową półkę pod względem mocy (pomiędzy sprzętem wyposażonym w kilka diod małej mocy, a czołówkami z LED-ami 3 Watt jak np. Petzl Myo XP. Są bardzo poręczne. Ich bezpośrednią konkurencją zarówno pod względem ceny jak i jasności światła może być popularny Petzl Tikka XP.

P.S. Ci dwaj panowie na obrazku nie są bliźniakami. Mają tylko podobne brody 🙂

Podobne Posty

Zostaw odpowiedź

Twój e-mail nie zostanie opublikowany