[size=x-large]antyporadnik: jak w ostatniej chwili nie pojechać rowerem do pracy[/size]

[b]Nie czytaj tego poradnika jak z problemem dobrze radzisz sobie już w pierwszej chwili. Jeśli jednak jakiś złośliwy fragment mózgu nie przestaje podsuwać Ci pomysłu o rowerowym transporcie – mamy na to skuteczne rady.[/b]

Najlepiej zacząć od najgorszego przypadku. Za oknem pogoda jest doskonała. Słońce, błękit nieba, śpiewają ptaszki – gorzej być nie może. Na dodatek nie musisz ubierać najdroższego (czyli ślubnego) garnituru ponieważ nie masz żadnego ważnego spotkania w pracy. Nie będzie dzisiaj ani rady nadzorczej, ani żadnej innej rady, a człowiek który chciał zostać nowym dostawcą śmietanki do kawy odwołał wizytę. Sytuacja jest naprawdę beznadziejna, co gorsza wyczerpałeś już najpowszechniejszą metodę uniknięcia rowerowego transportu. Ten drugi, zły „Ty” nabył i przygotował rower. Sam nie wiesz kiedy to było, chwila nieuwagi i stoi. Czeka i delektuje się Twoim poczuciem winy.

Co robić? Po pierwsze: nie panikuj. Panika jeszcze nigdy nie przyczyniła się do rozwiązania problemu. Po drugie: czekaj do ostatniej chwili. Zrób to tak jakbyś napadał na bank. Nie możesz wzbudzać podejrzeń. Wchodzisz do banku i nie myślisz o napadzie. Myślisz o tym, że chcesz zrobić przelew. Idziesz po druczek, wypełniasz go i gdy już jesteś przy okienku krzyczysz: „ręce do góry, to jest napad”. Poniżej pięć rodzajów uzbrojenia jakie możesz użyć do napadu:

[b]1. Góralska intuicja, czyli nieunikniona zmiana pogody[/b]

Prognozowanie zmiany pogody trudne nie jest, trzeba tu jednak wyrobić sobie pewność siebie. Ta pewność nie powinna być zachwiana poczuciem, że próbujemy oszukiwać. Jeżeli jest bezchmurne niebo, a my wyjdziemy na balkon i po wnikliwej analizie nieba oraz zachowania fauny i flory obwieścimy „jedno jest pewne, będzie padać” – to jedno jest pewne, mamy rację. Będzie padać. Kiedyś.

[b]2. Nagły ból gdziekolwiek[/b]

Jeżeli ktokolwiek pomyślał, że próbujemy namawiać tu do symulanctwa grubo się pomylił. Ludzie z reguły nie doceniają możliwości swojego ciała. Ból jest tam i czeka, nie trzeba go symulować. Potrzebna jest tylko odrobina czasu i koncentracja. Należy umiejscowić się wygodnie i myśleć o różnych częściach ciała: noga, ręka, biodro, szyja itd. Jak mamy dziś pecha i nie udało nam się odnaleźć źródła bólu to robimy to samo ale tym razem używamy palca który naciska różne miejsca. Jak i tym razem się nam nie udało, zaczynamy od nowa tylko mocniej naciskamy palcem, gdy znowu się nie udaje zamiast palca możemy użyć ołówka lub gwoździa. Praktycy twierdzą, że musi się udać.

[b]3. Przecież zawsze jest coś do załatwienia po pracy[/b]

Najlepszym rozwiązaniem dla tej metody będzie skorzystanie z pomocy rodziny lub przyjaciół. Wystarczy sugestywnie podrapać się w głowę i powiedzieć „a nie miałem to ja czegoś załatwić…” powinno to zaowocować misją odebrania magla czy zrobienia zakupów w hipermarkecie. Żeby w pełni móc korzystać z tej metody powinniśmy mieć dużo niezałatwionych spraw trzymanych na czarną godzinę. Jak to mówią „myjcie się dziewczyny…”

[b]4. Problemy z zaopatrzeniem na Zanzibarze albo syn piekarza się żeni[/b]

To bardzo skuteczna i niedoceniania metoda. Trzeba stosować ją jednak nie za często i umiejętnie. Pamiętajmy, że walczymy z poczuciem winy, czyli własnym mózgiem – który przecież głupi nie jest. Metoda polega na podaniu przyczyny bardzo skomplikowanej i zarazem abstrakcyjnej. To jakbyś powiedzieli do oprycha, który nas trzyma za kurtkę w celu wymiany dóbr użytkowych: „patrz, samolot!”. Niby nie ma to sensu, ale zyskujemy cenne milisekundy. Jak dobrze zajmiemy nasz mózg to zanim wyrzuci on odpowiedź „ale co ma to wspólnego z drogą do pracy” my będziemy już wygodnie stać w korku w naszej 4-kołowej maszynie.

[b]5. Mała dywersja [/b]

Ta metoda to ostateczność. Polecamy ją jedynie dla osób wyjątkowo zdesperowanych i tylko wtedy jak wszystkie inne metody zawiodą. Dywersja nie uspokoi naszych wyrzutów sumienia, ale za to może nam dać spokój na wiele następnych dni. Oczywistym obiektem dywersji jest nasz rower. Przed wyjazdem do pracy należy zrobić szybki mini-serwis roweru. Serwis prowadzimy tak długo aż czegoś nie uszkodzimy. Przy dobrych wiatrach już przy pompowaniu kół może się udać wyrwać wentyle.

Mamy nadzieję, że poradnik będzie nieocenioną pomocą. Może ktoś z Was zna jeszcze inne sprawdzone sposoby jak w ostatniej chwili nie pojechać rowerem do pracy?


[i]Arek Recław – zapalony rajdowiec i rowerzysta. Zawodnik York System AT, autor bloga [url=pasjavspraca.com]Pasja vs Praca[/url] w którym pisze dużo i ciekawie rozterkach człowieka w świecie zdominowanym przez materializm.[/i]

O Autorze

Podobne Posty

Zostaw odpowiedź

Twój e-mail nie zostanie opublikowany