[size=x-large] London Rat Race 2008 [/size]

Michał Krajewski


[i]Tegoroczny wyścig szczurów w Londynie (London Rat Race) odbył się w weekend 27/28 września 2008. Pogoda na weekend była obiecująca, więc zapowiadała się interesująca impreza w stolicy Wysp. Centrum zawodów ponownie zlokalizowane było na małym skrawku zieleni w pobliżu Tower Bridge, tuż przy ratuszu miejskim. W centrum zawodów odbywały się pokazy sztuczek na rowerach górskich, sponsorzy rozstawili się promując swoją ofertę, na scenie grał zespół muzyczny, a dla spragnionych czekał ogródek piwny i bar z przekąskami.
The London Rat Race jest 2-dniowym wyścigiem typu urban adventure race, w którym startują zespoły 3-osobowe, w tym co najmniej jedna kobieta. W pierwszym dniu (sobota) odbywa się 3 godzinny uliczny bieg na orientację na zasadzie scorelaufu z kilkoma zadaniami specjalnymi. Drugi dzień (niedziela) z limitem czasowym 11 godzin składa się z etapów rowerowych, biegowych, kajakowego i zadań specjalnych. Po raz kolejny miałem okazję wystartować w tych zawodach i zapraszam do przeczytania relacji.[/i]

[b]Sobota[/b]

Z zawodnikami z drużyny umówiliśmy się w centrum zawodów w miarę wcześnie, by uniknąć ewentualnego spóźnienia (w ciągu weekendu część linii metra ma zawieszone fragmenty tras oraz odbywają się wszelkie prace remontowe dróg, wodociągów, kanalizacji itp.) Po zarejestrowaniu drużyny otrzymaliśmy mapy na sobotni etap, koszulki startowe, numery do przypięcia oraz gadżety od sponsorów. Koleżanka z zespołu nie była ucieszona faktem, iż to jej przypadł chip SI, ale jak się potem zorientowaliśmy, wszystkim dziewczynom z innych zespołów również przypadł ten zaszczyt.

Ustaliliśmy punkt zbiorczy w pobliżu startu na wypadek gdybyśmy się rozdzielili podczas startów – panuje wtedy ogromne zamieszanie i w tym młynie nie trudno się zgubić. Po odprawie technicznej otrzymaliśmy karty z opisem punktów kontrolnych, które należało nanieść na mapę. Tuż po starcie otrzymaliśmy kolejną kartę, tym razem z wartościami tych punktów. Część PK była z zadaniami specjalnymi, niektóre miały wartość 0, a pozostałe zwykłymi tylko do potwierdzenia. Obraliśmy taktykę dostania się do najdalszych punktów (najlepiej punktowanych) w miarę szybko, w celu uniknięcia tłumu powodującego przymusowe stanie w kolejce w oczekiwaniu na zadania specjalne.

Tuż po starcie zebraliśmy się w umówionym miejscu i ruszyliśmy na trasę biegnąc slalomem między turystami przez „Tower Bridge”.
Po zebraniu dwóch PK dobiegliśmy do pierwszego zadania specjalnego. Zgłosiłem się do wykonania tego zadania, więc zostałem ubrany w strój sumo, po czym musiałem wejść po paru schodkach i się z nich stoczyć. Współzawodnicy sprawnie zdjęli ze mnie tego grubasa i pobiegliśmy do kolejnego zadania specjalnego. Żeby je wykonać należało mieć przygotowane £2,20, za które dostało sie 3 pączki. By zaliczyć zadanie każdy musiał zjeść pączka bez oblizywania się.

Po kolejnym PK dotarliśmy do klubu bokserskiego, gdzie należało wykonać serię pompek i dipsów, chwilę poboksować na worku i wykonać krótki sparing w ringu.

Wybiegliśmy na świeże powietrze i udaliśmy się do kolejnego zadania specjalnego, jakim było przejście przez przeszkodę z wycięciem w kształcie litery X. Po długim przebiegu i zebraniu kolejnych dwóch punktów dobiegliśmy do zadania z kajakami. Najpierw należało znieść kajak po schodach, po czym dopłynąć kanałem do PK i z powrotem.
Kolejny punkt znajdował się na wieży koło śluzy, tuż przy stacji „King’s Cross”. Dalej pobiegliśmy na południe na jak się okazało najciekawszy punkt programu – taniec na rurze. W ciemnym klubie nocnym jedna osoba z drużyny musiała wykonać taniec na rurze, oceniany przez profesjonalne striptizerki.

Do tego zadania został wydelegowany kolega z zespołu, ale jego poczynania były marne w porównaniu do pokazówek wykonywanych przez panie z jury… Dostaliśmy po zaproszeniu i trzeba było wrócić do rzeczywistości, bo kolejne punkty czekały.

W trakcie biegu do kolejnego punktu oceniamy które punkty uda nam się jeszcze zaliczyć. Kolejne zadanie zlokalizowane było w sklepie sportowym „Ellis Brigham”, gdzie znajduje się lodowa ścianka wspinaczkowa. U podstawy ściany na grudkach lodu należało wykonać 20 pajacyków. Przez dłuższy czas po wykonaniu tego zadania miałem jeszcze kawałki lodu w butach.
Następny punkt znajdował się w pubie, gdzie kręcono film „Sweeney Todd, The Demon Barber of Fleet Street”. Dokładnie jak w filmie, opartym częściowo na faktach, osoba z drużyny siadała na krześle i miała część głowy goloną. Jako że koleżanka z drużyny jest nauczycielką, kolega pracuje w banku, a ja w biurze konstrukcyjnym, do tego zadania zostałem wydelegowany ja. W filmie fryzjer pociągał za gałkę, po czym krzesło opadało w tył rzucając niewinnego klienta do piwnicy. Fryzjer schodził do piwnicy i podrzynał gardła tym którym udało się przeżyć upadek. Ogolono mi do zera boki i wycięto strzępy z góry głowy, więc po weekendzie musiałem iść do normalnego fryzjera i ogolić całą głowę – taka pamiątka po zawodach.
Kolejne 2 punkty znajdowały się w małym labiryncie ulicznym między kamienicami kościelnymi. Dalej przebiegliśmy mostem nad Tamizą z powrotem na południową stronę, zbierając jeden PK po drodze. Dotarliśmy do kolejnego PK, ale nie mogliśmy go odnaleźć. Według opisu miał to być budynek z XVII wieku, a tam gdzie byliśmy były same nowe budynki. Po paru minutach odpuściliśmy sobie. Wiele drużyn miało problemy z tym punktem.
Kolejny punkt znajdował się na terenie szpitala, gdzie punkt trzymany był na dziedzińcu przez atrakcyjną pielęgniarkę. Do okolicy mety dobiegliśmy na parę minut przed limitem czasowym, więc ustawiliśmy się w kolejce do ostatniego zadania, jakim było odnalezienie PK w dmuchanym zamku z kolorowymi kulkami. Koleżance szybko udało się wykonać zadanie, dzięki czemu nie dostaliśmy punktów karnych na mecie za spóźnienie.

Po zakończeniu pierwszego dnia otrzymaliśmy porcję sałatki z makaronem, napój oraz mapę i instrukcję wraz z opisem trasy na kolejny dzień. Ze względu na bezpieczeństwo uczestników, część przebiegów między PK lub etapami była obowiązkowa. Zadaniem nawigatora drużyny (w naszym przypadku była to moja rola) było naniesienie na mapę przebiegów obowiązkowych i dowolnych, punktów kontrolnych, poszczególnych etapów oraz różnych pomocnych uwag (np. kiedy należy zejść z roweru i przeprowadzić go przez ulicę, niezaznaczone na mapie przejścia podziemne itd.), więc czekała mnie jeszcze długa noc. Ustaliliśmy z współzawodnikami o której się spotykamy następnego dnia i rozjechaliśmy się do domów.

Film z Birmingham (niestety nie ma z Londynu z 2008 roku)

[b]Niedziela[/b]

Po porannej odprawie technicznej wystartowaliśmy o 7:30. Należało dobiec do południowej strony mostu Milenijnego, gdzie znajdowały się mapy do pierwszego etapu – ulicznego biegu na orientację. Następnie należało w połowie tego samego mostu odebrać wartości poszczególnych PK. Etap został zaliczony po uzyskaniu ogólnie 100 punktów (wartość punktów wahała się od 10 do 30). Po ukończeniu tego etapu należało wrócić do centrum zawodów, przesiąść się na rower i wyruszyć w trasę.
Pech chciał, że w momencie gdy wyruszyliśmy na trasę, podniesiono „Tower Bridge”, który znajdował się na przebiegu obowiązkowym. Organizator co prawda sprawdził przed zawodami godziny kiedy most ten będzie zamknięty dla ruchu samochodowego i pieszego, ale nie wspomniano nic o tym, iż wybrano właśnie niedzielę rano na kręcenie sceny miłosnej do filmu podczas gdy podnosi się most…
Zdecydowaliśmy, jak wiele innych drużyn, że przejedziemy przez Tamizę innym mostem, wracając najkrótszą trasą na przebieg obowiązkowy. Opierając się na doświadczeniu z zeszłego roku chcieliśmy znaleźć się na pierwszych zadaniach specjalnych w czołówce, by uniknąć czekania w kolejce. Czas oczekiwania na zadania nie jest wliczany do czasu wyścigu, ale można przez to nie zdążyć pokonać całej trasy w limicie czasowym. Drużyny które czekały na opuszczenie mostu otrzymały 30 minut bonusowych i uważam, iż była to sprawiedliwa decyzja.

Po wróceniu na trasę dojechaliśmy do pierwszego zadania specjalnego – zjazd rowerem po schodach. Zadanie niezbyt trudne, ale widowiskowe i dobre pod kamery. Dalej jechaliśmy wzdłuż Tamizy po północnej stronie na „Embarkment” aż do „Big Bena”, obok „Downing Street” (rezydencja Premiera), przez „Trafalgar Square” pod „Buckingham Pallace” i dalej przez „Hyde Park”.
Kolejny PK znajdował się koło drzwi na „280 Westbourne Park Road”, gdzie mieszkał filmowy bohater filmu „Notting Hill”. Następny PK był zadaniem specjalnym – wspinaczka na ściance. Zadanie to polegało na wejściu przez 2 zawodników z drużyny na ściankę ze wzajemną asekuracją. Trzecia osoba miała w tym czasie do pokonania tor przeszkód ułożonej z drewnianych bali. Taktyka wyprzedzenia tłumu udała się i gdy wychodziliśmy z sali, kolejka oczekujących mierzyła ponad 50 m. Po krótkim przejeździe obowiązkowym znaleźliśmy się pod murami więzienia, gdzie czekało na nas zadanie zatytułowane „Ucieczka więzienna”.
Drużyna mając nogi związane bandanami typu „Buff” musiała przejść przez tor przeszkód, składający się ze slalomu w krzakach, biegu oraz przejścia przez ławkę.
Zadanie łatwe ale towarzyszyło mu wiele śmiechu, gdyż zespoły wyglądały komicznie…
Kolejny przebieg obowiązkowy prowadził nas na ścieżkę wzdłuż kanału „Grand Union Canal”, którego musieliśmy się trzymać przez większość wyścigu. Po około 10 km dojechaliśmy do etapu biegowego – biegu na orientację w parku na podstawie zdjęć lotniczych (Google maps). Jeden z PK znajdował się na szczycie wzniesienia, z którego rozpościerał się niesamowity widok na zachodni Londyn. Po zaliczeniu tego etapu wróciliśmy na ścieżkę wzdłuż kanału. Wąska ścieżka wciśnięta między płotem i kanałem powodowała, iż z trudnością zdołaliśmy wyprzedzić wolniejsze zespoły przed nami. W trakcie zawodów jedna osoba wpadła do tego kanału, ale na szczęście skończyło się tylko mokrą kąpielą.
Po kolejnych 10 km dotarliśmy do następnego zadania specjalnego – przejechanie okrążenia po torze BMX-owym. Zadanie sympatyczne, ale dla niektórych skończyło się bliskim spotkaniem z ziemią – muldy kusiły do wysokich skoków, ale bez doświadczenia lepiej było nie przesadzać.
Dalej trasa biegła ponownie wzdłuż kanału, tyle że jazda tym razem była bardziej urozmaicona, gdyż prowadziła w przeciwną stronę. Mając wąską ścieżkę, dwustronny ruch rowerowy zawodników i niedzielnych spacerowiczów nie można było się nudzić.
Na rozwidleniu kanałów należało skręcić na ścieżkę wzdłuż innego kanału i po paru kilometrach dojechaliśmy do kolejnych dwóch zadań. Po drodze kolega z drużyny złapał gumę, więc mieliśmy okazję przećwiczyć sprawną wymianę dętki.
Pierwszym zadaniem było przejście toru przeszkód w postaci filarów wiaduktu kolejowego. Należało wskoczyć i zeskoczyć z kilku kolejnych fundamentów filarów, z tym że każdy następny był coraz wyższy i współpraca drużynowa była kluczowym elementem.
Pod koniec toru znajdował się PK i można było udać się do kolejnego zadania jakim był labirynt „Millenium Maze” będącym stałą atrakcją parku w którym się znajdowaliśmy.

Labirynt posadzony jest z drzew krzaczastych ok. 1,5 m wysokości. PK jak się można domyśleć znajdował się w samym środku i należało odnaleźć drogę do niego. Wysokość krzewów nie pozwalała na obejrzenie labiryntu z góry, więc zadanie było bardzo ciekawe. Po tym zadaniu wróciliśmy nad kanał, aż dojechaliśmy do miejsca gdzie nakazano nam zejść z roweru i przecisnąć się wraz z rowerem przez dziurę w płocie. Dalej skierowani zostaliśmy na ścieżkę pod autostradą „M4” gdzie czekała na nas niespodzianka – przeprawa przez rzekę. Nurt w tym miejscu był dość silny i podłoże bardzo nierówne, kamieniste i z dużymi gałęziami.
Paru zawodników spodziewało się płaskiego podłoża i ku ich zdziwieniu potknęli się znaleźli się całkowicie pod wodą. Wielu doznało otarć, które zważywszy na warunki przeprawy były nie do uniknięcia.
Po krótkim przejeździe znaleźliśmy się na starcie do etapu kajakowego, gdzie należało odnaleźć 3 PK na podstawie zdjęć. Szybko zaliczyliśmy trasę i powróciliśmy na rowery. Zbierając jeden PK po drodze dojechaliśmy do stadionu w Twickenham (miejsca rozgrywania międzynarodowych meczów reprezentacji Anglii w rugby), gdzie czekał na nas zjazd po linie.
Następny PK znajdował się koło ogrodu botanicznego „Kew Gardens” i dalej udaliśmy się do browaru „Fullers”. Trasa na tych dwóch odcinkach była dowolna, ale wybór przebiegu był na tyle oczywisty, że chyba wszyscy i tak jechali tą samą trasą.
W browarze należało biec po stalowych podestach i schodach między rurami i zbiornikami do destylacji po wyznaczonej trasie, aż w końcu wybiegało się na dach. Tam znajdowała się pusta krata odwrócona do góry dnem, na którym należało we trójkę (całą drużyną) ustać przez minutę. Początek był dość chwiejny, ale po złapaniu równowagi staraliśmy się w ogóle nie ruszać i udało się dotrwać do minuty. Z powrotem tym samym przejściem wróciliśmy po rowery i ruszyliśmy w kierunku „Hyde Park”, gdzie czekał na nas etap biegu na orientację na podstawie mapy informacyjnej parku.
Po zakończeniu tego etapu został już tylko powrót do bazy zawodów. Tam do wykonania były 3 zadania specjalne. Pierwsze było wejście po siatce i zjechanie na linie, następnie zadanie „Le Parkour” – należało wykonywać to co profesjonalny Le Parkurowiec nakazał: m.in. skoki przez krzesła, przejście na czworakach po murze, bieg po krawężniku, trawers przez wyrzeźbioną bramę itp.
Ostatnim zadaniem było wejście po równi pochyłej obłożonej gumoleum i nasmarowanej masłem. Nasza metoda na pokonanie tej przeszkody była taka, iż położyłem się na tej równi zapierając nogi na trawie, dzięki czemu pozostała dwójka mogła po mnie wejść i sięgnąć górnej platformy. Następnie będąc już na górze wyciągnęli się po mnie i wciągnęli mnie na górę. Po zaliczeniu tego zadania pozostało już tylko kilka metrów biegu do mety. Końcówka była bardzo ciekawa dzięki dopingującym tłumom, głośnej muzyce i komentarza na żywo w wykonaniu prowadzącego DJ-a.

Nasz zespół o nazwie Phoenix składał się ze mnie, koleżanki Kerri z Nowej Zelandii, oraz kolegi Richard z RPA. Pierwszy dzień zawodów ukończyliśmy na 20 miejscu, co w przeliczeniu na czas dawało nam 35 minut straty do pierwszej drużyny na początku drugiego dnia. W niedzielę zajęliśmy 17 miejsce i w klasyfikacji końcowej uplasowaliśmy się również na 17 miejscu. W pierwszym dniu startowało 216 drużyn, natomiast w drugim 174.
Pogoda w trakcie trwania zawodów była wyśmienita i w połączeniu z rozmaitością zadań zagwarantowanych przez organizatorów był to wspaniały weekend do ścigania w plenerze miejskim.
Więcej informacji na temat zawodów, jak również wyniki, galerię i filmiki można znaleźć na stronie: www.ratraceadventure.com

[b]Zobacz również


[url=/xoops/modules/wfsection/article.php?articleid=253]Rat Race 2007[/url][/b]

O Autorze

Podobne Posty

Zostaw odpowiedź

Twój e-mail nie zostanie opublikowany