[size=x-large]Asics Gel Trabuco VII[/size]


Swoją nazwę zawdzięczają kanionowi Trabuco w Kaliforni – suchemu skalistemu terenowi z pięknymi widokami. Ciężko powiedzieć, czy projektanci najpierw stworzyli but, a potem nadali mu nazwę, czy wpierw pomyśleli o terenie, a następnie wzięli się do szewskiej roboty. Patrząc na but odnosi się wrażenie, że zbieżność nazw nie jest do końca przypadkowa.
Projektanci z Asics nie próżnują – ten model wypuścili już w siódmej wersji, a gdy ten artykuł jest publikowany, na półkach pojawia się właśnie wersja z cyferką VIII.

[b]Konstrukcja[/b]

Solidna. Zaczynając od pokrywającej siateczki przez różne wzmocnienia, a na podeszwie kończąc, widać że Trabuco nie jest stworzony do śmigania po asfalcie. Siatka jest gęstsza, mniej delikatna, w wielu miejscach przeszywana paskami z tworzywa sztucznego, mającymi trzymać but. Palce chronią dodatkowe warstwy materiału. Podobnie pięta, która jest dosyć sztywna i stabilna. Podeszwa ma sporą szerokość, a jej bieżnik, choć niezbyt agresywny, przystosowany jest do biegania w terenie. Kołeczki są niskie i w różnych kształtach. Rozmieszczone na całej powierzchni. Śródstopie zostało usztywnione wkładką z tworzywa sztucznego.
Gdy zajrzy się do środka, widać że język jest wszyty (aby zapobiegać wsypywaniu się drobin do buta), a wkładkę można swobodnie wyciągnąć.
Za amortyzację buta odpowiada pianka EVA w swej najnowszej wersji o tajemniczym symbolu SPEVA (ma ponoć większą żywotność). Zarówno mocowania sznurówek, krawędzie języka i wszelkie inne elementy sprawiają solidne wrażenie, sugerując, że but nie rozpadnie się w czasie nawet najcięższego rajdu.

[b]Trabuco i ja[/b]

Zaczęło się od tego, że zakochałam się w tych butach. Gdy zobaczyłam je na półce w sklepie, czułam, że musze je mieć… A gdy założyłam po raz pierwszy na nogę to byłam już tego pewna. Z kilku modeli, które mierzyłam ten od razu pasował do moich stóp.
Pierwsze treningi (głównie po asfalcie) pokazały, że moje Trabuco, choć nie są tak szybkie jak typowe buty szosowe, doskonale służą jako obuwie do codziennego biegania. Nie są zbyt toporne, nie ścierają się zbyt szybko, są komfortowe. Szeroka podeszwa daje stabilność, a bieżnik pozwala pewnie poruszać się po lesie (choć w błocie nie spisuje się za dobrze).

W czasie rajdu The North Face Adventure Trophy, gdy zakładałam je na zmaltretowane stopy, nie powodowały dyskomfortu. Nie były za ciasne czy niewygodne. Ilość miejsca dla przedniej części stopy jest wystarczająca nawet w przypadku opuchnięcia (w przeciwieństwie np. do moich Salomonów XA PRO II XCR, które bywają trochę za wąskie).
System zabezpieczający przed wilgocią pozwala na chodzenie po mokrej trawie, bez przemaczania, ale nie można mówić tu o wodoodporności. Zdecydowaną zaletą jest jednak oddychanie moich Asicsów – wystarczające nawet na upał.

Bardzo lubie moje Trabuco – zabieram je na wszystkie imprezy, w których startuję. Ostatnio służyły mi na GEZnO 2005. Mają już ponad pół roku i nie widzę poważnych śladów zużycia. Ostatnio jedynie poszarpałam sznurówki w czasie przedzierania się przez krzaki. Poza tym chodzę w nich często po mieście, bo są po prostu wygodne.

Na fotkach widać stan butów po pierwszym dniu GEZnO. Brudne, ale nie zniszczone. Jak je zupełnie skasuję to dorzucę tu nowe zdjęcie – rozwodowe. Sądzę, że nieprędko.

O Autorze

Podobne Posty

Zostaw odpowiedź

Twój e-mail nie zostanie opublikowany