[size=large]Orzeł Bielik III
[/size]

[i]Relacja Kshyśka startującego w drużynie „Fabryka Buły”[/i]


Schronisko w Świnoujściu. Godzina dziesiąta rano. W pokoju nieopisany bałagan miesza brudne rowery przykryte mokrym ręcznikiem z wiosłami, jakimś jedzeniem położonym z butami i butelkami po wodzie mineralnej. Okna obwieszone wilgotnymi ciuchami starają się wpuścić trochę świeżego powietrza. Zapach we wnętrzu kojarzy się z dawno nie czyszczonym akwarium. Jestem jak martwa rybka. Leżę do góry brzuchem w niedopiętym śpiworze. Myślę o jedzeniu, ale nic mi nie smakuje. Nie mogę zasnąć. Ciało zrobiło się niewygodne. Próbuję znaleźć dla niego jakąś pozycję, ale bez rezultatu. Ciągle się przewracam. Wyciągam z kąta stare bułki, popijam wodą , zagryzam batonem i wspominam ostatnie dwadzieścia cztery godziny…

500m chaosu

[img align=left]/xoops/modules/wfsection/images/article/bielik2plyw.jpeg[/img]Okolice plaży w Świnoujściu – około jedenastej. Razem z moją partnerką studiujemy mapę III Rajdu Przygodowego Orła Bielika. Przed chwilą siódemka w skali Beauforta zmieniła pierwszy etap imprezy w chaotyczną walkę o życie. Lepiej wymazać to z pamięci i zacząć imprezę od nowa. Trudno się dziwić decyzji organizatorów o unieważnieniu pierwszej konkurencji – pływania. Na dystansie pięciuset metrów, które były do pokonania działy się sceny przypominające film katastroficzny. Zawodnicy walczyli na falach, jedni pruli wodę jak piły, inni chcieli za wszelką cenę opłynąć łodzie wyznaczające trasę. Jeszcze inni rozpaczliwie starali się utrzymać na powierzchni spienionego Bałtyku. Po paru minutach z kilku miejsc zaczęło się wołanie o pomoc. Ratownicy próbowali opanować sytuację, ale łódki WOPR-u nabierały wody i latały we wszystkie strony. Zamieszanie trwało kilka minut. Na szczęście wszyscy dotarli do brzegu i skończyło się na kilku łykach słonej wody.

18km rozgrzewki

Start został przesunięty o godzinę. Dalej obyło się już bez niespodzianek. Dwuosobowe teamy pomknęły gładko na pierwszy osiemnastokilometrowy odcinek pieszy. To było jak przekąska przed daniami głównymi. Słoneczko, las, mapa schowana do kieszeni. Najtwardsi pobiegli przodem, ale kto by się ścigał z maratończykami, zwłaszcza na rajdzie obliczonym na całą dobę. Wrzuciłem lekkie tempo i po dwóch godzinach zameldowałem się z Kasią na kajaku.

25km gęsiej skórki

Bez chwili odpoczynku złapaliśmy za wiosła i ruszyliśmy przez kanały wokół wyspy Uznam, w kierunku kolejnych punktów kontrolnych na trasie. Lekkie wiosła i dobry kajak dobrze wróżyły naszej ekipie. Potem zaczęły się ciekawsze elementy zapewnione przez niezrównany polski klimat. Zerwał się wiatr a niebo przykryły gustowne szare kalafiory. Grzmoty i ulewa wyszły nam na spotkanie akurat na największym zbiorniku. Cóż było robić mając przed sobą fale zagrażające wywrotką, a najbliższy brzeg o kilkaset metrów przed dziobem? Proste! Wiosłować i… marznąć! Ale przede wszystkim lecieć do przodu. Po kilku kilometrach, ciężko już było rozmawiać, bo szczęki nam latały we wszystkie strony a skóra przypominała oskubaną gęś, świeżo wyciągniętą z lodówki. Zwycięzca rajdu opowiadał mi później, że na postoju w czasie etapu kajakowego nie mógł trafić jedzeniem do ust, tak go trzęsło. Gdy po dwudziestu pięciu kilometrach machania wiosłem i szczękania zębami wyszedłem na brzeg, myślałem tylko o tym by jak najszybciej założyć adidasy i rozgrzać się przebieżką.

100km zjazdu do zajezdni

[img align=right]/xoops/modules/wfsection/images/bielik1.jpeg[/img]Dziewięć kolejnych kilometrów urozmaicił nam autor mapy, jak za starych dobrych lat PRL, nie wyrysował ogrodzonego poligonu wojskowego, Zamiast lecieć po prostej sunęliśmy wzdłuż płotu i bluzgaliśmy na czym świat stoi. Kosztowało nas to dwadzieścia minut (omijanie, nie bluzganie). Dalej czekał na nas przepak – czyste ubrania, jedzonko, picie i rowery do następnego etapu. Przebieranie, pakowanie i jedzenie zajęło nam jakieś dziesięć minut. To był najdłuższy odpoczynek na całej trasie. Dochodziła dwudziesta i trzeba było się spieszyć, aby jak najwięcej przejechać za dnia. Nie ma się co oszczędzać. W nocy i tak trzeba zwolnić, żeby nie wyrżnąć w korzeń czy drzewo. Godziny mijały już jak w transie. Na asfaltach nuda i przysypianie, w terenie górki, lawirowanie, pot i miejscami pchanie roweru. Na niebie ciągle szaro. Już o drugiej zrobiło się jaśniej, a po trzeciej można było wyłączyć oświetlenie. Niestety, tempo wyraźnie spadło i w głowie zapaliła się czerwona lampka obawy o limity czasowe. Kasia, chociaż do tej pory twarda jak kafar miała kolor chmurnego świtu. Na długiej prostej zasnęła za kierownicą i wjechała w mój rower. Od tej pory nasz rajd miał już sens tylko jako walka o przetrwanie. Pod wpływem zmęczenia nawalała nawigacja. Na liczniku stuknęła już setka, a prom przy którym miał skończyć się etap rowerowy, ciągle majaczył oddzielony od nas kilometrami dróżek i asfaltów. Po siódmej rano na przeprawie nie czekał na nas już nikt z organizatorów. Poczułem smutek. Mieszkańcy Świnoujścia płynęli promem do pracy, a my z podkrążonymi oczami zjadaliśmy ostatnie batony godziliśmy z porażką. Mieliśmy jeszcze sporo energii. Limit czasowy zeżarł nas tuż przed ostatnim dwudziestopięciokilometrowym odcinkiem pieszym. Spuściliśmy głowy i pojechaliśmy do schroniska, gdzie czekało łóżeczko i śpiwór w którym zanurzyłem się bez kąpieli i przebierania. Ponoć można było kontynuować poza limitami, jednak tej informacji nie miał nam już kto przekazać…

epilog

Z czterdziestu czterech ekip skończyło kilkanaście. Zwycięscy wyprzedzili nas o ponad pięć godzin. Jak oni to zrobili!? Nie ma co się teraz zastanawiać. Trzeba spakować bałagan, wrócić do domu, wypocząć i myśleć już o kolejnym starcie. Nie ma co marudzić na organizatorów, na limity, na złe mapy. Trzeba napierać! Mniej piwka, a więcej biegania. Mniej czasu przed komputerem a więcej na rowerze.


III Rajd Przygodowy Orła Bielika był rozgrywany w okolicach Świnoujścia.
Startowały zespoły dwuosobowe
Do pokonania było:
500m wpław w morzu,
50km pieszo (marsz lub bieg podzielony na etapy 18, 7 i 25km),
100km rowerem i 25km kajakiem.

Wyniki znajdziesz [url=/xoops/modules/news/article.php?storyid=65]tutaj[/url]
strona rajdu [url=/xoops/modules/mylinks/visit.php?lid=1]www.orzelbielik.pl[/url]

Podobne Posty

Zostaw odpowiedź

Twój e-mail nie zostanie opublikowany