[size=x-large]Rajd Dolnego Sanu[/size]
[b]Michał Jędroszkowiak Team inov-8[/b]


O wyjeździe na RDS zdecydowałem w ostatniej chwili. Przy sporządzaniu kalendarza imprez rajdowych na roku 2011, nie planowałem udziału w RDS, bo daleko, bo to jeden z tych łatwych rajdów, bo znowu będzie mokro, mokro, mokro. Cały czas przed oczyma miałem piętnastogodzinną podróż pociągiem z Chociczy do Rudnika nad Sanem. I ta świadomość, że na pewno się spóźnimy. A z drugiej strony, widziałem ciągle uśmiechniętą gębę Huberta (organizator), który o mało co nie stanąłby na głowie, żeby tylko umilić czas uczestnikom.
W podróży od Poznania towarzyszył mi Staszek Kaczmarek. W Krakowie dosiadł się do nas Maciek Więcek. Czas płynął szybko na pogaduchach o rajdowaniu, sporttytuowaniu się i o dziwo, punktualnie o 21:14 wysiedliśmy na PKP w Rudniku. Oczywiście dalszy transport do bazy w Ulanowie tj. około 6-7km, zapewnia nam organizator prywatnym środkiem lokomocji. W bazie na razie niewielka ilość uczestników. Odkąd na większości tego typu imprezach wprowadzono równolegle krótsze trasy, zdecydowana większość osób odstąpiła od setek, a i nowi „zafascynowani” rajdowaniem, zaczynają rozsądnie swoją przygodę na krótkich traskach. Trasa 100km rusza o północy z piątku na sobotę, trasa 50km startowała dopiero w sobotę rano.
Mapy otrzymaliśmy przy rejestracji. Na pierwszy rzut oka, ucieszyło mnie to, że w dużej mierze była koloru zielonego. Po krótkim rekonesansie w bazie, szybkiej kolacji, przystępuję do rozrysowania wariantów. Po głębszej analizie mapy, już widać, że trasa będzie szybka. Mając na uwadze warunki jakie panowały w lasach w ubiegłym roku (brrrrr), wybieram raczej warianty bezpieczne, przez co pojawiło się dość sporo odcinków asfaltowych.

[url=/xoops/img2011/rds/mapa1.jpg][/url]

Pk 1 na rozgrzewkę zdobywamy nie obciążającym umysłowo wariantem, wzdłuż „nieistniejących” torów kolejowych, czujnie kontrolując sytuację w terenie wśród sieci dróg krajowych ;). Biegniemy w trójkę: Sabina, Maciek i ja. Pk 2 i 3 zaliczamy nadal razem. Po wybiegnięciu z pk 2 w oddali widzimy zbliżającą się samotnie czołówkę. Czyżby to bezimienny kolega, który próbował utrzymać nasze tempo od startu? Natomiast tuż przed dotarciem na pk 3 widzę jakieś kolejne dwie czołówki. Oj, czyżby ktoś postanowił zaliczać etap w kolejności 1-3-2-4 co niewątpliwie byłby krótszym wariantem niż 1-2-3-4? Prawdopodobnie tak, bo natychmiast zgasły i tyle było widać kto to. O innej opcji, że niby szybciej niż Team inov-8 w pełnym składzie, nie było mowy ;).

[b]Podział[/b]

Tutaj podejmujemy decyzję o dalszym, samodzielnym przez każdego z nas, kontynuowaniu rajdu. Martwię się trochę o Sabinę, przecież nie można tak po prostu zostawić dziewczyny w lesie!! Tylko, że Sabina to nie jest zwykła dziewczyna. Bardzo silna fizycznie, psychicznie, świadomie podejmuje wyzwanie, stawiając twardo czoła przeciwnościom, a poza tym bardzo zdeterminowana do nauki orientacji nocnej w lesie ;). Na szczęście Puszcza Sandomierska jest puszczą tylko z nazwy, w rzeczywistości to uporządkowany w większości przebierznymi przecinkami las z numerami przedziałów odpowiadającym tym z mapy z lat 70-tych, którą zapewnił organizator. Tak więc przenikanie przez las nie powinno stwarzać problemów. Większe problemy dostarczać może brak doświadczenia w wypatrywaniu cieków wodnych, gdzie zlekceważenie najmniejszej strugi w tych warunkach, mogłoby oznaczać brodzenie w wodzie, błocie niemalże do kolan, wśród niekończących się chaszczy.
Mimo wszystko, rozstajemy się.
Po drodze na pk 4 mijam się z biegnącym w przeciwnym kierunku Irkiem Walugą. Szczerze, to nie poznałem go. Irek dzwonił do organizatorów, że wpadł w śnieżycę na Śląsku i może trochę się spóźnić na start. Nie widząc go w bazie, pomyślałem, że właśnie tak się stało. Myliłem się. Kogoś innego śnieżyca może by powstrzymała, ale nie Irka. Na pk 4 spotykam się z Maćkiem, czesząc teren celem znalezienia ambony myśliwskiej. Współpracując, kontynuujemy tą czynność, aby w końcu odnaleźć cel w odległości 200-250m dalej niż przewiduje to mapa. Tymczasem dogania nas Sabina, którą oczywiście nakierowujemy na właściwe miejsce. Ja z Maćkiem, każdy w swoim tempie, ruszamy dalej.

Pk 5, 6, 7 zaliczam gładko. Dystans tak szybko mija, że postanawiam pozbyć się dodatkowego bagażu – wody, którą zabrałem z nadmiarem (2l), spodziewając się ciepłej nocy. Wylewam 0,5l tym samym pozostawiając sobie 1,5l.

Wychodząc z siódemki w kierunku pk 8 postanowiłem pobiec asfaltem, po pokonaniu odcinka 1,5km podmokłych łąk. To był koniec napierania w cichym otoczeniu lasu, zaczynało świtać, temperatura spadła i zerwał się wiatr. Na podbiegu na Jeżowską Górę zakładam wiatrówkę (inov-8 mistlite 210 shell). Dotąd nie czułem potrzeby nałożenia dodatkowej warstwy ciuchów, mając na sobie jedną koszulkę z długim rękawem, mimo, że ciągle mżyło. Podbijam pk na szczycie przy antenie i kontynuuję bieg główną drogą asfaltową ok. 3km. Wariant na pk 9 dużo odbiega od linii prostej. Ale patrząc niemalże z przerażeniem na ogrom rowów melioracyjnych na mapie (w domyśle podmokłe, zalane łąki), które miałbym pokonywać idąc najkrótszym wariantem, postanawiam wykonać plan założony w bazie.

[url=/xoops/img2011/rds/mapa2.jpg][/url]

[b]Delikatny krysys[/b]

Dopada mnie przed dziewiątką. Już tak ochoczo jak na początku nie wyrywam się do przodu z mocnym tempem. Pk 9 podbijam o 7:58. Z mapy wynika, że jest to 64km. Ja oczywiście czuję w nogach więcej, dzięki przyjętym bezpiecznym wariantom. Podjadam „białą kiełbasę” i przymierzam się złamać 11 godzin. Przelot na pk 10, 11 ponownie w dość mocnym tempie. Po drodze chwila przerwy na wyrzucenie z siebie zbędnego ciężaru. Z pk 11 kieruję się najkrótszym wariantem wzdłuż wału biegnącego w bliskiej odległości Sanu do najbliższej gruntowej drogi. Jednak zanim tam dotarłem, wpadłem w taką glinę, że nawet inov-8 Roclite 315 zalepiły się do tego stopnia, że byłem zmuszony wypłukać je w kałuży. Zaliczenie szczytu pod wschodniej stronie Sanu, gdzie znajdował się punkt 12, drastycznie obniżyły moją prędkość poruszania się. Odcinek do punktu 13, poza niezgodnością mapy z terenem w okolicach do 1,5km przed punktem, gdzie zorientowałem kompas w odpowiednią stronę i ruszyłem na krechę, nie przysparzał większych problemów. Przelot 13 – 14 częściowo odbywała się po błotnistych drogach leśnych i polnych (wersja light ubiegłorocznych ścieżek). Ostatni etap wzdłuż południowego brzegu rzeki Tanew, pokonuję piaszczystą drogą, która przekształca się w drogę utwardzoną prowadzącą prosto do bazy, pod warunkiem, że samemu naniosło się prawidłowe położenie tejże bazy na mapie ;).

[url=/xoops/img2011/rds/mapa3.jpg][/url]

Trasę ukończyłem w czasie 11:25, ostatecznie pokonując ponad 109km. Na końcówce zabrakło pary aby utrzymać tempo na złamanie 11 godzin. Przeloty po glinie, w błocie i pod strome stoki narciarskie, znacznie ograniczały szybkość poruszania się.
W bazie pogaduchy, szybkie piwo, bigos i do domu, kolejne 13 godzin w pociągu, ale tym razem w wagonie sypialnianym.
Tuż przed moim wyjazdem z bazy powróciła z trasy waleczna Sabina pokonując 100km w czasie 15:01, co stanowi nowy rekord Polski w setkach na orientacje wśród Pań. Wielki Szacun !!
Michał Jędroszkowiak


Wyniki najszybszych zawodników Rajdu Dolnego Sanu 2011

100 KM – PANIE
1. SABINA GIEŁZAK – 15:01
2. ELŻBIETA PAWLUCZUK – 25.36

100 KM – PANOWIE
1. MICHAŁ JĘDROSZKOWIAK – 11:25
2. MACIEJ WIĘCEK – 13:14
3. IRENEUSZ WALUGA – 13:30

50 km PANOWIE
1. JAN LENCZOWSKI – 5:13
2. BARTŁOMIEJ GRABOWSKI – 5:19
3. DAWID STUDENCKI – 5:21

50 km PANIE
1. URSZULA WOJCIECHOWSKA – 7:39
2. JOANNA RAFALSKA – 9:14
3. BARBARA KUDLICKA – 9:30

O Autorze

Od 2002 roku piszemy o rajdach przygodowych - naszym mateczniku. O imprezach, sprzęcie, ludziach z rajdowego świata. Od kilku lat skupiamy się w większym stopniu na biegach ultra, starając się inspirować, informować i wciągać czytelników do tego niezwykłego świata malowanego potem, błotem, podszytego pasją i radością z biegania znacznie dalej niż maraton.

Podobne Posty

Zostaw odpowiedź

Twój e-mail nie zostanie opublikowany