Niedziela. Jest 11. Czekamy na Przełęczy Krowiarki na Maćka Więcka, który od bladego świtu biegnie w towarzystwie Justyny Frączek i Rafała Bogackiego. Wyruszyli z Rabki czerwonym szlakiem Maćkowi na spotkanie do schroniska Stare Wierchy.

 

 

 

Spotkaliśmy ich przed Rabką, w Jordanowie i Bystrej, przed mostkiem. Maciek miał bardzo obolałe stopy, z pierwszej jakości „kalafiorem”, czyli białą, rozmiękłą skórą. Małe palce, na których zrobiły się wczoraj pęcherze (trzeba je było przekłuć i opatrzyć), bolą go bardzo. W Jordanowie poleżał chwilę i suszył stopy. Justyna i Rafał biegną z nim aż do Przełęczy Krowiarki, podtrzymują go na duchu, motywują, przypominają żeby jadł.

Wczoraj w Krościenku nad Dunajcem robiliśmy Maćkowi małą operację przekłuwania pęcherzy na stopach. W miasteczku czekali znajomi Maćka, zrobili mu punkt żywieniowy z owocami i sokiem z prawdziwych pomidorów. Tomek biegł z nami aż do Przełęczy Knurowskiej, jakieś 23-24 km. Podczas wspinaczki w górę z Krościenka złapała nas burza i solidna zlewka. Drogą płynęła brązowa rzeka, wokół grzmiało i błyskało. Za to powietrze zrobiło się dużo przyjemniejsze, było chłodniej. Szlak prowadzi w tej okolicy głównie grzbietami, trochę w górę, trochę w dół. Nie ma długich technicznych zbiegów ani poważnych trudności. Podstawową trudnością jest jednak fakt, że na Lubaniu Maciek miał już w nogach 309 km i nie mógł spać w nocy. Porusza się w sposób iście interwałowy. Momentami ból i kryzys psychiczny sprawiają, że niemal idzie w dół, nie ma siły podbiegać lekkich wzniesień, innym razem pędzi z góry tak, jakby uciekał z pożaru. Towarzyszom, którzy mają w nogach zdecydowanie mniej – trudno go wtedy utrzymać. Jeden stan przeplata się płynnie z drugim. Odcinek od Lubania do Przełęczy Knurowskiej bardzo mu się dłużył. Na kilka kilometrów przed końcem dołączył do nas jeszcze jeden kolega Maćka – Gutek. Większa grupka znajomych czekała na przełęczy. Pół kilometra dalej zatrzymaliśmy się na nocny odpoczynek – jedzenie, ładowanie baterii, suszenie stóp i… masaż. Znajomi Maćka zatroszczyli się o niego jak profesjonalna grupa o swojego kolarza. Było masowanie z oliwką, było karmienie owocami. O godzinie 1:30 Maciek był już znowu na nogach. Mówi, że tej nocy też nie mógł spać. Kryzys dopadł go niedaleko, bo na podejściu pod Turbacz.

 

Teraz biegnie z Justyną i Rafałem. Czekamy na niego na przełęczy, skąd będzie podchodził pod Babią Górę. To już 385. kilometr trasy.

O Autorze

Podobne Posty

Zostaw odpowiedź

Twój e-mail nie zostanie opublikowany