Istnieje silne przypuszczenie, że dzisiejszą pogodę musieli sobie uczestnicy BUTa u matki natury wybłagać. Przez ostatni tydzień właściwie nieustannie przez pogranicze polsko – słowackie przechodziły silne ulewy, które gruntownie przeorały szlaki w rwące potoki. Dziś zaś, gdy punkt 8 ruszały dwie najdłuższe trasy tego zawodów – 150 i 220km, słońca nie było, ale przestało padać.
Chwila po starcie najdłuższych tras. Fot. Andrzej Brandt

Organizator, w osobie Arka Koźmina, wyrażał uznanie, że u podnóża stoku narciarskiego Dębowiec w ogóle cokolwiek widać. Gdy dzień wcześniej oznakowywali trasę, gubili się w gęstej, mgielnej zawiesinie. Tym samym jeden problem, dla zawodników, z głowy, bo na nią padać nie będzie. Za to od spodu dosyć miękko. Bardzo miękko.
Maciek Więcek już pozbierał się po odysei na Głównym Szlaku Beskidzkim. Zapowiadał mocne ściganie, ale już po kilku godzinach się pogubił. Fot. A.Brandt

Jak się okazało, to jednak nie główne wyzwanie dnia dzisiejszego. Kto wie, pewnie całych zawodów. Jak stawka zawodników długa i rozlazła, tak wszyscy notorycznie krytykowali oznaczenie trasy, które – jeżeli już się pojawiało – w postaci maciupcich białych paseczków odblaskowych, było kompletnie niewidoczne. Większość zawodników już w okolicach masywu Baraniej Góry gubiła bardzo słabo oznakowany szlak, niejednoktornie „drąc” na azymut. Jak na przykład czołówka zawodów.
Właściwie od pierwszych kilometrów na prowadzeniu jest Lucjan Chorąży, który nie oddaje pola do tej pory, ale prawdopodobne jest, że minął jeden z punktów kontrolnych. W znacznej odległości za nim prze trójeczka … mieszana! Ewa Majer, Michał Kiełbasiński i Konrad Ciuraszkiewicz zdecydowali o połączeniu sił w walce z nierównościami wertykalnymi, jak i nawigacyjnymi. Cała trójka dotarła do 80 kilometra w okolicach Rysianki solidnie podenerwowana odcinkiem na Baraniej, ale gonią dalej. Tuż za nimi jest Artur Kurek. Dalsza stawka jest nieznana.
Artur Kurek – weteran ciężkich tras i rajdów przygodowych. Ostatnio przerzucił się na triathlon. Zobaczymy jak mu pójdzie. Fot.A. Brandt

W tym momencie czołówka jest już w okolicach szlaku granicznego między Korbielowem a Babią. Tu – na szczęście – szlak jest oznakowany dosyć precyzyjnie, więc można spodziewać się, że trochę nadgonią. Choć może być ciężko – razem z nocą przyszło zimno. Jest naprawdę bardzo zimno. Kilka stopni nad zerem. Nie wiemy jeszcze, czy zawodnicy polecą na Babią, choć ta, tuż przed zmrokiem zapraszała rozświetlonym czubem, tylko momentami zasnuwając się delikatnym czepcem chmur. Na Babią zresztą, wszyscy tu oczekują.
Ewa Majer – Murowana faworytka długich tras. Jest w formie! Fot. A. Brandt
Jest też trochę słońca. Fot. A. Brandt

Podobne Posty

Zostaw odpowiedź

Twój e-mail nie zostanie opublikowany