Pierwsza doba rywalizacji za nami. Jeżeli ktoś myślał, że kostarykańskie ściganie będzie szybkie, musiał się srogo przeliczyć – niespełna stukilometrowy etap rowerowy, otwierający zmagania, zajął najlepszym dziewięć godzin, prowadząc rozjechanymi i błotnistymi ścieżkami, których nie sposób pokonać było w siodełkach. Kolejny etap – 65 kilometrowy kajak był ponownie ogromną próbą cierpliwości.

 


 

Śledzenie zespołów za pomocą trackerów GPS – TUTAJ

Leaderboard – TUTAJ

 


 

aaron

Aaron Prince z Haglofs Silva na przepaku po rowerach – na otrząśnięcie się z błota nie ma za wiele czasu. foto Andreas Strand/Haglofs Silva

 

A w zasadzie jest cały czas – najszybszy na tym etapie Seagate potrzebował 11h30 min na przeprawienie się przez Zatokę Dulce, podczas gdy większość stawki cały czas jeszcze przegarnia wiosłami wodę. Cóż, wszystko przez Tomcaty – pompowane rafty, których nie sposób rozbujać do szybszej jazdy. Tuż za nowozelandczykami do strefy zmian przybił Thule – sytuacja wygląda w zasadzie tak, jak co roku od dobrych kilku lat, kiedy to właśnie pojedynki All Blacks ze Szwedami nadawały ton zawodom.

Jedenaście godzin w dmuchanym rafcie – Seagate wychodzi z wody na pierwszej pozycji. Lekko zmieszani, ale na przepaku spędzili tylko kilka minut. foto strona organizatora

 

Na kolejnych miejscach Haglofs Silva, którego kapitan, jednocześnie nawigator Aaron Prince, palnął spory błąd nawigacyjny już na początkowym rowerze. Jednak po kilkunastu godzinach Szwedzi znowu są w czubie. Dalej, w krótkich odstępach czasu amerykańskie Tecnu i Columbia Vidaraid. Pretendenci i mocarze są więc tam, gdzie powinni być.

 

start

Tuż przed startem na granicy kostarykańsko – panamskiej. Za tydzień dobiją do rogatek północnej granicy – tym raze z Nikaraguą. foto Michał Unolt


Konsekwentnie i bardzo mocno idą Polacy. Nocny rower ich ponoć mocno złomotał, ale na szybkim przepaku i mocnym początku kajaku dobili do pierwszej dychy, gdzie upłynęła im większość tułania się po wodzie zatoki Dulce. Jak donosi Michał Unolt na portalu trailteam.pl. Taktyka naszego zespołu jest taka, żeby utrzymywać równe tempo przez całe zawody, nie patrzeć na inne zespoły i robić swoje”. Historia startów trailteam.pl nauczyła nas już, że im dalej w wyścig, tym lepiej radzi sobie nasza kompania.

sale

Krótko po starcie – jeszcze sucho, jeszcze nie pada, jeszcze nie ma błota, jeszcze się jedzie 😉 – foto strona organizatora

 

 

Dużą część drugiej doby rywalizacji zawodnicy spędzą w namorzynowej masakrze, czyli kajakowo – trekkingowym przedzieraniu się przez rezerwat Terraba Siepre. Najlepiej charakter tego etapu obrazuje zrzut satelitarny z Googla:

namorzyny

 

Raz, że to piekielnie trudne nawigacyjnie wyzwanie, pełne ślepych odnóg, meandrów, dopływów; dwa, że do sprawnego przemieszczenia się niezbędne jest okiełznanie tabeli pływów – bowiem przez dużą część dnia widoczny na zrzucie labirynt jest pozbawiony wody, czyniąc przedarcie się przezeń niemal niemożliwym. Kilka godzin później zaś woda wzrasta o trzy metry, zamieniając się miejscami w rwące potoki. Najlepsi na tej zabawie mają spędzić 16 godzin. Dodatkowo etap ten jest scorelaufem. Prowadzące zespoły powinny rozpocząć ten etap w okolicach naszej północy. W tym momencie transferują się 30 kilometrowym trekkingiem do startu czwartego etapu.

 

mapa

Z ciekawostek – tak wygląda mapa, której używają uczestnicy. Standardowa skala 1:50000 jest w sam raz – jak widać sieć ścieżek jest wyjątkowo uboga, a rzeźba dosyć charakterna.

Podobne Posty

Zostaw odpowiedź

Twój e-mail nie zostanie opublikowany