Jeśli zastanawiasz się dlaczego na trasie są goście, których nie jesteś w stanie dogonić, to mamy dla Ciebie szokującą prawdę. To są kosmici! Jednym z nich jest Wojtek Probst, który tylko w tym roku przebiegł 6383,5 kilometrów, z czego 248 w pionie.

WOJTEK PROBSTW redakcji napieraj.pl mieliśmy pewne opory przed publikacją tego tekstu. Wciąż obawiamy się, czy wraz z ujawnieniem prawdy jeszcze zobaczymy Wojtka. Dla nikogo nie jest bowiem tajemnicą, że NSA w ramach programu PRISM przeczesuje miliony stron internetowych dziennie. Informacje o przybyszach z innych planet błyskawicznie mogą znaleźć się na biurku któregoś z oficerów Archiwum X. Potem ludzie znikają, są poddawani eksperymentom medycznym… Taka sytuacja.

Mamy pewne podejrzenie, że Wojtek Probst (Inov-8 Polska) tak naprawdę został zgubiony przez statek kosmiczny nad Roswell w 1947 roku. Przez kolejne kilkadziesiąt lat pozostawał w stanie kryptobiozy, aż wreszcie kilka lat temu pokazał się na trasach polskich biegów ultra. Uważni obserwatorzy już wtedy zaczęli zwracać uwagę na podobieństwo jego organizmu do niesporczaka. To taki mały, niemalże niezniszczalny, stworek, który może przetrwać w stanie kryptobiozy kilkadziesiąt lat, a po wybudzeniu wbudowuje w swoje DNA obcy materiał genetyczny. Nie mamy na to bezpośrednich dowodów (kto by się odważył grzebać mu w mięśniach pęsetą?), ale w jego genach jest coś pozaziemskiego. Skąd te przypuszczenia?

Tylko od początku tego roku Wojtek Probst przebiegł 6383,5 kilometrów! Ktoś powie: „Phi, tyle to ja samochodem w miesiąc robię”. Spoko. Rozumiemy. Wojtek to nie samochód, ale nie dystans zdobi ultrasa. No to może kolejna kosmiczna liczba: 248 730 metrów w górę! Dobrze czytacie – prawie 249 kilometrów przewyższenia od stycznia tego roku. Biegiem!
Ile mu to zajęło? Biegł łącznie przez ponad 25 dni. Komputery w NSA szybko to sobie policzą, ale podpowiadamy, że to 619 godzin i 44 minuty.

Gdyby ktoś próbował nam zarzucić, że rozpowszechniamy fantastyczne ploty, to uprzejmie informujemy, że trening Wojtka jest dokładnie śledzony dzięki systemowi stworzonemu przez Pentagon. Serio. Niemal każdy krok na treningu lub zawodach obserwują przez tajemnicze urządzenie geolokalizacyjne na jego ręce: GPS. Uwiarygadniają to także zeznania Kamila Leśniaka, Krzyśka Dołęgowskiego, Rafała Bielawy i kilku innych szpiegów, którzy przemykają wraz z nim po Beskidach. Znaleźliśmy też sporo świadków jego poczynań w następujących okolicznościach sportowych na terenie Polski:

Bieg Dystans Przewyższenie Miejsce i czas
Wilcze Gronie 15 km +700 m 1. miejsce (1:30:12)
 Beskidzka 160 na raty 50 km +2600 m 1. miejsce (4:16:19)
 Niepokorny Mnich  64 km +3150 m 3. miejsce (6:21:21)
Mistrzostwa Bielska-Białej w Biegach Górskich  44 km +2400 m 1. miejsce (3:07:56)
 Chudy Wawrzyniec  54,5 km +2523 m 1. miejsce (4:54:56)
 Bieg Rokity  14 km +697 m 1. miejsce (1:05:42)
 Maraton Beskidy 42 km b.d.000  1. miejsce (3:05:17)
 Piekło Czantorii  64 km +5600 m 1. miejsce (8:34:55)


Oskar Berezowski: Ziemia do Wojtka! Jak długo będziesz jeszcze biegał takie kosmiczne dystansy w roku?

Wojciech Probst: W sumie to już niedługo.

Czyli?
Skończyłem z tym.

Ładujesz. Nie wierzę Ci.
To co robiłem, przestaje przynosić rezultaty i muszę coś zmienić, jeśli chcę poprawiać wyniki, dlatego zaczynam nowy etap w swoim sportowym życiu.

Niech zgadnę. 1000 kilometrów miesięcznie, w tym 100 km w górę?
Niestety nie. Lubię biegać. Wolałbym zostać przy soczystych wybieganiach, ale muszę zacząć kształtować szybkość, dynamikę. Tego nie zrobię katując duże kilometraże.

18119543_10203147185317927_2000876962911948159_n

Fot. Piotr Dymus

No bo jak wiadomo powszechnie, Tobie prędkości brakuje. Pewnie dlatego biegasz półmaraton w 1:14 godz.?
To moja życiówka z treningu, która mnie nie satysfakcjonuje, bo wiem, że przy odpowiednim treningu mogę być jeszcze szybszy. Najbliższy sezon będzie więc eksperymentem. Już w tym roku miałem przebłyski, że biegałem szybko, na przykład 5 kilometrów w tempie 3:09 min/km jednak nie udało mi się zachować szybkości w całym sezonie, na różnych biegach. Z tego muszę wyciągnąć wnioski i pójść do przodu. Z resztą to też nie jest tak, że ja oszalałem i biegam jak nakręcony bez przemyślanego planu. Gdy zacząłem przygodę z ultra założyłem sobie początkowo 4 lata przygotowań pod długie dystansy. Potem przez 3 lata chciałem budować wytrzymałość. Stąd te tysiące kilometrów. Robiłem to więc przez 3 lata zgodnie z planem. Teraz mam bazę, na której można budować formę dalej, ale już innymi środkami.

Zastanawiam, czy nasi czytelnicy w ogóle wiedzą co rozumiesz pod słowem spokojne, długie wybieganie.
Trening 67 kilometrów, jakieś 2400 metrów w górę. Tempo 5:48 min/km. Albo niezbyt górzyste 50 kilometrów w tempie 3:40, to też nie jest problem w tej chwili.

Śledczy z Archiwum X twierdzą, że ten sezon popsuła Ci trochę choroba.
Faktycznie miałem problemy z żelazem. Poziom był tak niski, że naprawdę ciężko było utrzymać formę. Wychodzę z tego. Mam dietę, suplementację i jest lepiej.

W przyszłym sezonie Twoich kibiców zaskoczyć może też bardziej umięśniony Wojciech.
Hmmm… Zaczynam trening siłowy górnych partii, bo chcę zacząć używać kijów. To może być kolejny „przyspieszacz”.

To porozmawiajmy o konkretach: na podbiegach, które dla większości stawki są podejściami i tak jesteś już mocarzem. Wiesz o tym?
Rzeczywiście, w tej chwili praktycznie żadna góra nie sprawia mi większych problemów. To na podbiegach mogę zarżnąć niemal każdego. Czuję, że jest moc. Gorzej z prędkością. Także tą na zbiegach.

Przerażasz mnie. Widziałem Twoje treningowe zbiegi. Razem z Krzyśkiem Dołęgowskim lecieliście w dół Magurki, tak na oko w tempie 3 min/km. Ile ludzi w Polsce to potrafi?
No właśnie potrafią. Kamil Leśniak umie zejść poniżej 3 minut na tej trasie. U mnie włącza się jakaś blokada. Głowa mówi: możesz biec szybciej, nogi jej odpowiadają, że jak przyspieszę to one nie wytrzymają i zaliczę glebę. Jakoś tak podświadomie zaciągam hamulec.

Specjaliści twierdzą, że ten hamulec widać było na Niepokornym Mnichu. Przegrałeś wtedy z Marcinem Świercem i Bartkiem Gorczycą. Dokładnie tak, jakbyś czasem zaciągał w głowie ten hamulec.
Pewnie brakuje mi ich doświadczenia. Szczerze mówiąc to mam problem z taktyką. Boję się przycisnąć mocniej na początku, czy w środku dystansu, bo może mi zabraknąć prądu w końcówce. Oni widocznie lepiej znają siebie, potrafią przełamać jakieś wewnętrzne bariery i dlatego są wciąż ode mnie szybsi. Wierzę, że wraz ze startami to doświadczenie sprawi, że i ja będę umiał lepiej wykorzystać własny potencjał. Ciągle muszę się uczyć.

Planowałeś złamać 8 godzin w Piekle Czantorii. Znów zaciągnąłeś hamulec?
Trochę masz rację. Moim zdaniem zadecydowała pogoda. Potwornie zmarzłem. Nogi miałem sztywne z zimna. Przez długi czas leciałem na 7:50-7:55, świetnie się czułem. Nagle pojawiła się mgła, zacząłem wyraźniej odczuwać niską temperaturę. To jakoś mnie zniszczyło.

Twój wynik to i tak jest kosmos. Trasa jest parszywa, stale ostro w górę i ostro w dół. Lubisz się umartwiać? To przecież Twój kolejny start w Piekle.
Lubię tę okolicę. W Beskidach czuję się jak w domu. Kręcą mnie też mocne wyzwania, a to szczególnie trudna impreza. No i ludzie są tu niezwykli. Nie uważam, że to umartwianie, raczej przyjemność z robienia tego co lubię w przyjaznym miejscu i z fajnymi ludźmi.

A kręcą Cię takie wyzwania jak Główny Szlak Beskidzki Biegiem? W tym roku pomagałeś w biciu rekordu Rafałowi Bielawie. Z ponad 500 kilometrów, które on zaliczył, ty wspierałeś go na 255 km.
Mam ogromny podziw dla Rafała i jego wyczynu. Ale szczerze… to nie dla mnie. W każdym razie nie w tej chwili.

Dlaczego?
Wiesz co było najtrudniejsze na początku? 100 kilometrów zrobiliśmy w 21 godzin. Dla mnie tak wolne tempo to męczarnia. Potem jakoś się przyzwyczaiłem, ale ja mam widocznie inną konstrukcję i trudno mi tak biegać. Mam też świadomość, że on musiał biec stosunkowo wolno, bo dystans był ogromny i trzeba było dobrze rozłożyć siły. No i dla mnie wszystko powyżej 100 kilometrów jest jeszcze zbyt dużym wyzwaniem.

Błagam Cię… Robisz 6,3 tys. kilometrów w sezonie i próbujesz mi wmówić, że 130 km to za dużo?
Tak. Do 100 kilometrów jest świetnie. Mogę biegać bez problemów. Tylko na 100-110. kilometrze musi być meta. Jak sobie pomyślę, że za tą metą miałbym jeszcze choćby 30 kilometrów dołożyć, to słabo to widzę. Przynajmniej na tym etapie mojej przygody z ultra.

A w kolejnym etapie zobaczymy Cię wreszcie na jakimś grubym biegu za granicą?
Chcę powalczyć w Ultra Pirineu. 110 kilometrów, 6800 metrów w górę. Mocna trasa, zazwyczaj mocna stawka międzynarodowa. To będzie duże wyzwanie na przyszły sezon!

Trzymamy kciuki!

368A9431_resize

O Autorze

Jestem autorem tysięcy artykułów w czołowych polskich dziennikach, tygodnikach, miesięcznikach i serwisach online. Pracowałem m.in. dla gazety “Polska The Times” i “Dziennika Polska Europa Świat”. Dzięki nim mogłem relacjonować lekkoatletykę podczas igrzysk olimpijskich w Pekinie, spotykać się z zawodnikami i trenerami podczas mityngów w Polsce i za granicą oraz analizować zmagania podczas lekkoatletycznych mistrzostw świata. Sporo nauczyłem się także pracując w miesięczniku „Bieganie”. Współpracowałem i współpracuję z www.magazynbieganie.pl, „Esquire„, Gazeta Wyborcza, gazeta.pl, Forum Trenera.

Podobne Posty

3 komentarze

  1. Cezary

    Wojtek ma duzy potencjal ale w tym sezonie zakatowanie sie na treningach przyplacil brakiem sukcesow w naprawde liczacych sie imprezach.zawsze powtarzam,ze nie ilosc,ale jakosc treningu sie liczy,co przetestowalem na sobie.mysle,ze pomysl z kajkami jest trafiony,bo nawet najlepsi sie nimi posilkuja,a poza tym odpoczynek,bo efekty przetrenowania wyjda.potrzeba tez rozsadku w tym wszystkim I chlodnej glowy I tego Wojtkowi zycze.

    Odpowiedz
  2. Bartek

    Czarek, wydaje się, że Wojtek robi to jednak świadomie. Sam wspomina o zmianie środków treningowych – stawia na szybkość na bazie wypracowanej wcześniej wydolności i mocy.

    Odpowiedz

Zostaw odpowiedź

Twój e-mail nie zostanie opublikowany